Za to rano jak Radek wyszedł do pracy to był koszmar. Rudy nie chciał zostać sam w łazience, miauczał tak, że już nie mogłam zmrużyć oka, nie mówiąc o sąsiadach...
Noto wstałam i otworzyłam drzwi do łazienki, Blake już czuwał pod drzwiami i jak tylko się otworzyły a Karmelek chciał wyjść Czarnuch warknął i mały się wycofał.
Ale nie doszło do bójki to zostawiłam uchylone i poszłam do łózka
Nie za długo poleżałam... po kilku minutach jednak Blake doprowadził małego pod wannę. Jak to dobrze, że Czarnuch jest taki duży - nie zmieści się

Karmelek znów wymiotował... Radek o szóstej dał mu garść chrupek i jak wstałam to przy mnie je zwrócił.
Zawołałam Blake na śniadanko. Przyszedł w podskokach, to pomyślałam, że zaryzykuję i zmienię mu miejsce posiłku na łazienkę. Jak by nigdy nic poszedł za miską i patrząc na rudego spokojnie jadł. Miziałam Blake i w tym czasie również Karmelkowi dałam jeść, obok Blake.
Wyszedł i jadł



co chwila na siebie w niepewności zerkały ale jadły. Głaskałam przez cały posiłek Czarnego a nie rudego.
Jak skończyły Blake warknął i poszedł do pokoju.
Nie wiem czy to dobrze, ale zostawiłam drzwi do łazienki otwarte. Nie wiem co tam zastaniemy popołudniu, ale nie było innego wyjścia, bo rudy strasznie płacze. Karmelek i tak się boi, więc nie wyjdzie poza łazienkę , najwyżej Blake go czasem postraszy. Może się dogadają pod naszą nieobecność.
Jak mały zwróci też śniadanie to przyjeżdżamy dziś do CC
Mam jednak nadzieję, że już będzie wsyztsko dobrze i te wymioty to tylko ze stresu.,