Oj, Kochaneczki moje...
Przepraszam najmocniej, istotnie się zaniedbałam, bo nie wiedziałam czy leżeć czy coś innego robić w tym moim przeziębieniu (grypie?).. No to zajęłam się wyadoptowywaniem kociaków i chyba dzisiaj pojedzie sobie do domku ostatni, Sylwuś-Kopytko. Kiedyś podobno źle się czuł, był słabiusieńki, ledwo żył..? Dzisiejszej nocy gad nie dał mi swoją miłością i energią spać

Na szczęście!! Niech zawsze będzie taką bombą energetyczną, na zdrowie!!
Od początku..
Piątek - 23 stycznia 2008 r.
Pierwsza poszła do swojego domku Łazanka-Pusia. Domek jest na warszawskiej Woli. Ma swoją przeuroczą Dużą i Dużego, który na razie jest malusieńki, bo ma 3 latka. Martwiłam się, że akurat ona, wycofana i nieśmiała ma takie trudne zadanie przed sobą, liczyłam się nawet bardzo poważnie z jej powrotem, ale i gdzieś tam tliła się we mnie nadzieja, że kiedyś się ujawni jej chęć bycia z człowiekiem, to że jako pierwsza była przy zamykanych za mną drzwiach i od razu bardzo tęskniła.. No i kiedy się bardzo tak denerwowałam, następnego dnia po oddaniu, w południe, okazało się, że Kicia bawi się już na środku salonu
Sobota/niedziela - 24 i 25 stycznia 2008 r.
Następnym był duecik Leniwiec-Jack i Kluska-Ori.
Poszły do domku bardzo blisko Pusi. Domek rozkochany w zwierzakach, z przeuroczym i zrównoważonym pieskiem, po kilkumiesięcznej żałobie po ukochanym kocie Pimpusiu, zdecydował się zostać przystanią dla jakiejś biedy. Z powodu przeziębienia jednej z domowniczek - wyjazd na Paluch był niedogodny. A Allegro - jak znalazł.. Pan domu był nieco zaskoczony informacją, że a) będzie miał znów kota, b) koty będą dwa... W sobotę jeszcze nie był w stanie tego przyjąć do wiadomości, więc na pierwszą noc został Leniwiec, ale ponieważ dobrze się zareklamował, utorował drogę Klusce, która zjechała do nowej chaty w niedzielę. Koty bardzo szybko się "przyjęły", co przy ich charakterach było dosyć przewidywalne..

Kiedyś o takich ludziach-przylepach mówiło się "brat-łata".. Pewnie do kotów też można to zastosować

Mam nadzieję, że tak jest nadal
Poniedziałek - 26 stycznia 2008 r.
Wczoraj Knedelek pojechał do swojego domku i swojej Dużej. Przeurocza młoda dziewczyna, która potrzebowała przyjaciela. Zadzwoniła do mnie po dziewczynkę, niestety, już takową nie dysponowałam (chciała mniejszą niż Funia), a po pół godzinie usłyszałam ją znowu - chciała przyjaciela, więc wszystko jej było jedno jak kotek wygląda i czy jest chłopcem czy dziewczynką.. Knedelek pojechał, tj. zawiozłam go. Nie upłynęło pół godziny w nowym domu kiedy szalał i biegał.. A jeżeli satynowa pościel zostanie zniszczona, to kupi się nową..
A tak w ogóle, to Knedelków mogłabym mieć kilku.. Wszyscy by poszli..
Wtorek - 27 stycznia 2008 r.
Dzisiaj chyba przyszedł czas na Kopytko-Sylwusia... Dam Wam znać..

Nowi Duzi czekają na niego już od kilku tygodni i może już od dzisiaj będzie mógł ich obdarzać swoim zaufaniem, miłością i bezgranicznym kocim oddaniem.. To maleńkie, drobniutkie cudo..
Trzymajcie za nie kciuki, bo choć wszystkie kociaki są niepowtarzalne i wyjątkowe, to ten miot był jakoś wybitnie urokliwy i proludzki..