Byłam dziś na cmentarzu z jedzeniem. W punkcie 5 niestety żadnego kota nie spotkałam. Idąc Sowińskiego widziałam buro-białego, przemieszczającego się z małego cmentarza na duży. W karmniczku pod deską było trochę chrupek w pojemniku, dopełniłam i dodałam surowego mięsa i mleko. Koło tamtego domku też zostawiłam pojemnik z chrupkami.
W punkcie 6 pod jałowcem nic już nie miały. Zostawilam ten sam zestaw.
Przy grobie p. Kozdrowicza spotkałam starszą panią, też jak się okazało karmicielkę, która wszak nieregularnie się pojawia. Własnie zostawiała puszki, ja dodałam suche. Pani pokazała mi gdzie stawia jedzenie - jakieś 3 groby w prawo od Kozdrowicza, za grobami. Jest tam wnęka prowadząca wgłąb grobu leżącego w następnej alejce.
Pani twierdzi, że koty tam mieszkają, bo zawsze jej jedzenie jest zjadane, a one same, gdy przychodzi, wyrastają nagle jak spod ziemi. Faktycznie, widziałam ich tam dziś sporo, bo do niej wyszły. Młoda krówka, dwa buro-białe, ze trzy czarne. Był też buras z przesuniętą źrenicą (ale bez zaczerwienienia, to wyraźnie stara sprawa, zagojona)
Tu jeden z czarnych w interesującej pozie:
Najmniej jedzenia było przy kościele. Tam też chrupki i mięso trafiły, na które chętna od razu była ta prześliczna Beżunia-juniorka. Chyba bez trudu da się ją złapać na sterylkę.