Przygody z upartą kotką...
Kotka złapana w klatkę-łapkę. Nie miałam więcej transporterów, więc do weta zawiozłam w tej klatce. Pani weterynarz akurat musiała wyjść, więc kotkę odbierał ode mnie jej mąż. Przekładaliśmy z klatki do transportera u nich w przedpokoju... i kotka zwiała do salonu
Mąż wetki w szoku. Córka wetki w szoku. Ja w szoku. Koty wetki - total luz, tylko głowy podniosły.
No i łapaliśmy dziką kotkę w salonie. Znaczy ja łapałam, bo reszta była nadal w szoku. Najpierw kota zwiała pod kanapę, gdzie zrobiła gigantycznego kupala. Spod kanapy skoczyła na parapet i zaczęła wspinac sie po firankach. Niewiele myśląc podbiegłam i złapałam ją za kark i wpakowałam do transporterka, który miałam w drugiej ręce... Nie wiem kto był w większym szoku... mąż wetki, córka, ja czy kot

W każdym razie misja zakończona sukcesem
Po wszystkim córka, ze szczęką na podłodze wydusiła z siebie tylko: WOW!
A ja poczułam się jak bohaterka:)))