Bardzo dziękuję za słowa otuchy. Też się łudzę, że to nie to. Liwia bardzo twój post mnie ucieszył, dał nadzieję

Co do chemii porozmawiamy z onkologiem jak będzie trzeba już po wynikach badań. Wiem, że na siłę nie będę go męczyć. Teraz musimy czekać do wyników biopsji, a to trwa niestety. Po operacji Rysiu nie czuje się źle, choć rano nie jadł i dzisiaj po kontroli wet dał mu kroplówkę. Rana jest piękna i czysta, nic się nie sączy, kuweta była pełna co jak nigdy mnie bardzo ucieszyło

Wyniki krwi tylko słabe ale wet mówi, że też on nie jadł przez 3 dni i po pierwszym USG przed zabiegiem dostał steryd. Teraz mu nie dają, bo podobno rany gorzej się goją. Dostaje tylko antybiotyk o przeciwbólowe. Nie znam się na badaniach więc muszę mu zaufać

Rysiu jest bardzo dzielny. Nie spodziewałam się tego po nim, bo to taki typ przy którym ciężko coś zrobić. Wyczuwa chyba jednak, że to mu ma pomóc bo znosi wszystko z godnością. Poza kołnierzem oczywiście, po dzisiejszej nocy i jego walce z abażurem wet mu założył śliczny kubraczek, no i teraz troszkę odżył. Przynajmniej nie chodzi z głową przy ziemi i opuszczonym ogonkiem.Nawet żebrać zaczął jak tylko usiadłam z kanapką. Wszyscy go kiziami i miziamy, rozpieszczamy teraz, aż do granic możliwości - co kocio oczywiście wykorzystuje

Leży teraz na tapczanie i gapi się w okno. Bardzo trudny czas to dla nas.Nie możemy wyjść wszyscy z szoku, cały czas jest to główny temat rozmów, wszelkie choroby już przerabiamy z TŻ. Rysio nigdy nie chorował, Frutek zresztą też, więc jest to dla nas duży szok i wyzwanie opieka nad chorym kotkiem.
Jeszcze raz bardzo dziękuję z kciuki, aż mi się cieplej zrobiło na sercu...
