O której byłaś godzinie, że widziałaś 8 kotów?
Mi się udało tam zobaczyć najwięcej 4 na raz, opowieści Panów parkingowych i Pani karmicielki na temat ilości kotów wahają się od "Pani tutaj to już tylko te dwie kotki zostały" do "Jak babka tu przychodzi, to ma taki głos, że tłumy kotów do niej lecą"
Byłam tam i ja i Marta w godzinach, gdy jest karmicielka i tłumów kotów nie widziałyśmy.
Z kociąt, które opisujesz przeżyło tylko jedno, jest u mnie w domu. Reszta musiała zginąć. Pojechałam tam po raz pierwszy 30 maja.
Kocięta, które są teraz u Ani Rylskiej dwa tygodnie temu nie były jeszcze wyprowadzone przez matkę, więc nie mogłaś ich widzieć. Zostały zabrane za wcześnie moim zdaniem, ale skoro znikanie kociąt odbywa się w takim tempie... Miot jest raczej dziwny, został oceniony na około 6 tyg., a każdy kociak wygląda jakby był w innym stadium rozwoju, największy wygląda na dwa tygodnie starszego od najmniejszego.
Został jeszcze jeden kociak z matką - niestety koty mnie już kojarzą, gdy mnie widzą chowają się w przewodzie kominowym. Może Marta w weekend będzie miała więcej szczęścia.