» Pon mar 31, 2008 10:44
Nie rozumiem ludzi... Wśród "moich" podwórkowych kotów w lutym pojawił się młodzik. Byłam przekonana, że ktoś go z domu wyrzucił. Biedny taki, kulił się po kątach. Wystraszony na maksa. Wzięła go pod opiekę kotka podwórkowa, która chyba jest w ciąży. Łaził za nią krok w krok.
Pożyczyłam od Iwonki łapkę. Zastawiłam. Młody łaził wokół tej klatki, niuchał jedzonko, ale wejść nie chciał. W końcu wskoczył na balkon, usiadł na progu i po chwili, balkon się uchylił, kot wszedł do środka...
O mały włos bym komuś kota odłowiła... Ale coraz bardziej mnie kusi żeby jednak go odłowić, bo wyrzucają go na dwór z samego rana, wpuszczają jak już jest ciemno. No co za ludzie...
Nie rozumiem takiego postępowania...