Cudaczek.Sch. K-ce.- szczęśliwy w nowym domu

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 22, 2007 19:10

Dziewczyny, no ale z drugiej strony, gdzie wozic koty, które zachorują :( .
Szpitalik w lecznicy wydaje sie najsensowniejszym rozwiązaniem.
Nie chciałysmy wozic do Chorzowa kotów z panleukopenią, bo tez nam sie wydawało, ze nie bardzo mają warunki na izolację.
Cudaczek pojechał tam na obserwacje jako zupełnie zdrowy kociak, nie miał zadnych objawów choroby.
Weci uznali, ze są w stanie sobie z tym poradzić.
Przecież to odpowiedzialni ludzie.
Wiedza co robią.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon paź 22, 2007 19:38

tangerine1 pisze:Dziewczyny, no ale z drugiej strony, gdzie wozic koty, które zachorują :( .
Szpitalik w lecznicy wydaje sie najsensowniejszym rozwiązaniem.
Nie chciałysmy wozic do Chorzowa kotów z panleukopenią, bo tez nam sie wydawało, ze nie bardzo mają warunki na izolację.
Cudaczek pojechał tam na obserwacje jako zupełnie zdrowy kociak, nie miał zadnych objawów choroby.
Weci uznali, ze są w stanie sobie z tym poradzić.
Przecież to odpowiedzialni ludzie.
Wiedza co robią.


Dziewczyny, kiedy się dowiedziałam (z tego wątku), że wsadziłyście na KWARANTANNĘ kota do tego samego pomieszczenia, w którym były malutkie, nieszczepione kocięta, podniosło mi sie ciśnienie, szczególnie, że byłyście pewne, że on może zachorować, nawet pisałyście, że nie szukacie mu tymczasu, dopóki nie będzie pewne, że nie zachoruje. Proszę nie pisz, że uważałyście, że jest zdrowy i bezpieczny - w wielu postach na początku tego wątku pisze zupełnie coś innego.

Przecież to nie ma żadnego sensu - ratować 1 kota narażając w taki sposób inne.
Przecież właśnie z tym próbujemy walczyć w schroniskach.
Czym innym jest wsadzenie chorego kota, co do którego jest jasne, co jest grane, do szpitalika, w którym są warunki do izolacji, a czym innym wsadzenie kota, co do którego można tylko "trzymać kciuki", że nie zachoruje, do innych, zdrowych, malutkich kociąt.

Nie chce mi się wierzyć, że powiedziałyście wetom, że wsadzacie go tam na kwarantannę w kierunku panleukopenii, że jest z miejsca, gdzie wszystkie kocięta chorują, że oni się na to zgodzili wiedząc o tym.

Gdybyśmy wiedziały wcześniej o tej sytuacji, Adria nie wzięła by tych malutkich kociąt (przygarniętych przez wetów) do domu. Jeśli one zachorują, jeśli zachorują inne kocięta (.....) ? Żadna z Was nie wzięła by go do domu, wiedząc, że narazi w ten sposób inne koty na śmierć.
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon paź 22, 2007 19:52

rysiu, zle o nas myslisz :(

Nie miałysmy pojęcia, ze w lecznicy są kocięta
Zadzwoniłysmy do wetów ze schroniska i powiedziałysmy jak wyglada sytuacja. Powiedziałysmy, ze w schronisku jest panleukopenia, ze mamy kociaka, który tafil tam kilka godzin temu i chcemy go dac na obserwacje, poniewaz boimy sie choroby i nie chcemy ryzykowac wydawania go do domu.
Po wejsci do lecznicy powiedziałysmy, ze jedziemy bezposrednio ze schroniska w którym jest panleukopenia.
Wet umiescił Cudaczka w osobnym pomieszczeniu. Zdziwiłysmy sie, ze nie w tym pokoju co zawsze i dopiero wtedy dowiedziałysmy sie, ze sa tam maluchy.
Wielokrotnie mówiłyśmy o panleukopeni.
Nigdzie nie napisałam, ze uwazałam, że Cudaczek jest bezpieczny. Napisałam, ze nie miał objawów choroby.Trafił do lecznicy, bo bałyśmy sie dać go do jakiegokolwiek domu tymczasowego. Uznałysmy, ze lecznica jest najlepszym miejscem dla kota, który może zachorować.
Rysiu, ja nie czuje sie mądrzejsza od wetów.
Oni uznali, ze mogą przyjąc Cudaczka.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon paź 22, 2007 19:54

Dziewczyny jesteście bezmyślne i okrutne. Dlaczego nie wziełyście kociaka do swojego domu na obserwacje, tylko z pełną świadomością zawiozyście go do lecznicy. Dzis tam były moje kociaki na sterylce, jeżeli zachorują lecznica ma jak w banku, że podam ich do sądu. Jak mozna było cos tak głupiego zrobić, mając rzekomo takie doświadczenie.

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Pon paź 22, 2007 20:03

tangerine1 pisze:rysiu, zle o nas myslisz :(

Nie miałysmy pojęcia, ze w lecznicy są kocięta
Zadzwoniłysmy do wetów ze schroniska i powiedziałysmy jak wyglada sytuacja. Powiedziałysmy, ze w schronisku jest panleukopenia, ze mamy kociaka, który tafil tam kilka godzin temu i chcemy go dac na obserwacje, poniewaz boimy sie choroby i nie chcemy ryzykowac wydawania go do domu.
Po wejsci do lecznicy powiedziałysmy, ze jedziemy bezposrednio ze schroniska w którym jest panleukopenia.
Wet umiescił Cudaczka w osobnym pomieszczeniu. Zdziwiłysmy sie, ze nie w tym pokoju co zawsze i dopiero wtedy dowiedziałysmy sie, ze sa tam maluchy.
Wielokrotnie mówiłyśmy o panleukopeni.
Nigdzie nie napisałam, ze uwazałam, że Cudaczek jest bezpieczny. Napisałam, ze nie miał objawów choroby.Trafił do lecznicy, bo bałyśmy sie dać go do jakiegokolwiek domu tymczasowego. Uznałysmy, ze lecznica jest najlepszym miejscem dla kota, który może zachorować.
Rysiu, ja nie czuje sie mądrzejsza od wetów.
Oni uznali, ze mogą przyjąc Cudaczka.

Nie myślę o Was źle. Wręcz odwrotnie - widzę, jak stajcie często na rzęsach. Wydaje mi się po prostu, ze skala tego, co robicie, jest tak duża, że musicie pomyśleć o tym, jak te koty ratować, ale profesjonalnie, tak, by nie narażać innych.
Mam nawet pomysł i piszę pw.

To, co piszesz, mnie przeraża - jeśli tak jest, najprawdopodobniej będziemy zmuszone zerwać współpracę z lecznicą, która, w wielu wypadkach była jedyną szansą na kastracje dla dziczków.
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon paź 22, 2007 20:05

na litosc boską
gdzie waszym zdaniem mają trafiać koty chore ,bądz koty na obserwacje
zawsze myslałam, ze szpitale przy lecznicach sa do tego przeznaczone

skąd ja mam wiedziec, ze w lecznicy sa małe kcięta.
Co one tam własciwie robiły? Były chore?
skąd mam wiedziec, ze sa tam przetrzymywane koty po sterylkach.
O tym, ze sa to kociaki od Adrii dowiedziałam sie z tego wątku.
Wet powiedział,ze znalazła je jego kolezanka
My nie jestesmy z nimi az tak zaprzyjaznione, zeby znac wszystkie układy.
Czasami leczymy tam koty. Kilka razy były w ich szpitalu koty z katowickiego schroniska.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon paź 22, 2007 20:13

ja nie wiem co napisac
ja ze swoim ciągłym poczuciem winy oczywiscie czuje sie winna :cry:
Ale naprawde było tak jak pisała tangerine.

Ja nie chce im tez tam robic problemów i słowo , ze to sie nie powtorzy.
Nie trafi tam zaden kot ze schroniska dopoki pp nie wygasnie.Trudno :(
To po prostu było nasze jedyne miejsce dla kotów do leczenia.
(Jeszcze tylko mamy droga jak pieprz lecznice Molickich.)
I dopoki nie było pp-to wszystko było dobrze.
Koty ze schr. trafiały dotychczas własnie do tego pokoju w którym były maluchy.

zeby on jednak tej panleukopenii nie miał :cry:

Mała1

 
Posty: 19740
Od: Wto wrz 12, 2006 8:56
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon paź 22, 2007 20:24

Może nie powinnam nic pisać, ale żal mi, że tak naskakujecie na dziewczyny, które robią tak wiele dla ratowania potrzebujących kotków.

Jeśli weci, znając sytuację i wiedząc o pp w schronisku, zgodzili się przyjąć kociaka do szpitalika, to raczej naturalne, że dziewczyny zakładały iż mają oni do tego warunki i nie będą narażać innych zwierzaków. Chyba weci mając szpitalik wiedzą, że będą mieli do czynienia z różnymi przypadkami, w tym chorobami zakaźnymi.
Sama miałam dwa lata temu sytuację, w której wet, który ratował naszego chorego na pp kociaka, zatrzymał go na kilka dni w lecznicy (w której nie ma szpitalika, są tylko odrębne pomieszczenia). Ja kociaka zostawiłam i nie zastanawiałam się, czy wet ma warunki na izolowanie mojego kociaka, bo założyłam, że skoro to proponuje, wie co robi.

Dziewczyny w niczym nie zawiniły.
Baksiu ['] 17.01.2010, Ginuś ['] 14.01.2019.
Bardzo za Wami tęsknię i czekam na tę chwilę, kiedy się znów spotkamy po drugiej stronie...

anna09

Avatar użytkownika
 
Posty: 3983
Od: Pon maja 28, 2007 11:37
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon paź 22, 2007 20:28

tangerine1 pisze:na litosc boską
gdzie waszym zdaniem mają trafiać koty chore ,bądz koty na obserwacje
zawsze myslałam, ze szpitale przy lecznicach sa do tego przeznaczone

Koty chore na p. albo podejrzane o nią powinny trafiać tam, gdzie nie mają bezpośredniego kontaktu z innymi. Gdzie? Gdziekolwiek tak naprawdę. Do domu wolontariusza, który robi u siebie kawarantannę. Do przygotowanego na to szpitalika. Do pomieszczenia przygotowanego specjalnie na ten cel.

Nie bądź wzburzona, mnie nie chodzi o przepychanki i kłótnie. Ja po prostu staram się zrobić wszystko, żeby nie narażać naszych podopiecznych na ta straszną chorobę. Jeśli któryś kot u nas choruje, robimy półroczną kwarantannę, w ogóle robimy mnóstwo, żeby tej choroby uniknąć. A tu - po prostu wzięłyśmy kociaki, które zostały na zachorowanie narażone. A jesteśmy odpowiedzialne za 60 kotów.


Mała - oby nie był. Warto zrobić test lub zbadać krew.
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon paź 22, 2007 20:29

nareszcie udało mi sie dorwac pania od Cudaczka
mowi,ze kotek nie wymiotował, nie znalazła tez sladów biegunki.
Rano znów da mi znac.

moze jednak jest szansa, ze to nie pp :(

Mała1

 
Posty: 19740
Od: Wto wrz 12, 2006 8:56
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon paź 22, 2007 20:32

Nie powiem nic ponadto, co powiedziała anna09. Dziewczyna wypruwają sobie żyły, żeby pomóc. I jeśli profesjonalista lekarz bierze kota, to w najgorszym wypadku (oby nie) on zawinił.
Basiu H., a tylu obelg w jednym poście dawno nie przeczytałam.
Skoro sytuacja w katowickim schronie jest jaka jest, to co? Co robić? Nic? :(

Be

 
Posty: 713
Od: Wto wrz 04, 2007 0:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 22, 2007 20:42

ryśka pisze:
tangerine1 pisze:na litosc boską
gdzie waszym zdaniem mają trafiać koty chore ,bądz koty na obserwacje
zawsze myslałam, ze szpitale przy lecznicach sa do tego przeznaczone

Koty chore na p. albo podejrzane o nią powinny trafiać tam, gdzie nie mają bezpośredniego kontaktu z innymi. Gdzie? Gdziekolwiek tak naprawdę. Do domu wolontariusza, który robi u siebie kawarantannę. Do przygotowanego na to szpitalika. Do pomieszczenia przygotowanego specjalnie na ten cel.

Nie bądź wzburzona, mnie nie chodzi o przepychanki i kłótnie. Ja po prostu staram się zrobić wszystko, żeby nie narażać naszych podopiecznych na ta straszną chorobę. Jeśli któryś kot u nas choruje, robimy półroczną kwarantannę, w ogóle robimy mnóstwo, żeby tej choroby uniknąć. A tu - po prostu wzięłyśmy kociaki, które zostały na zachorowanie narażone. A jesteśmy odpowiedzialne za 60 kotów.


Mała - oby nie był. Warto zrobić test lub zbadać krew.


przepraszam,
faaktycznie nie chodzi tu o oburzenie czy irytacje.
Intensywnie mysle nad tym co sie stało.
Naprawde staramy sie to wszystko jakoś rozsądnie poukładać.
Nie wydawac ludziom chorych kociaków.
Myslałam, ze zawozenie ich na obserwacje do lecznicy jest rozsadnym działaniem.
Ze w ten sposób unikniemy wydania kota, który lada dzien moze zachorowac.
Te podrostki mają szanse.
Zyje Mały, Rudy, jest juz lepiej z Brytkiem.
W schronisku czekała je pewna smierc.
Ja nie twierdze, ze wiem wszystko. To mój pierwszy kontakt z panleukopenią.
Moze macie racje, może zawozenie ich do szpitalików jest błędem.
Tylko co dalej?
Bo to był jedyny pomysł na ich ratowanie :(
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon paź 22, 2007 20:54

napisałam pw :)
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon paź 22, 2007 22:10

Be pisze:Nie powiem nic ponadto, co powiedziała anna09. Dziewczyna wypruwają sobie żyły, żeby pomóc. I jeśli profesjonalista lekarz bierze kota, to w najgorszym wypadku (oby nie) on zawinił.
Basiu H., a tylu obelg w jednym poście dawno nie przeczytałam.
Skoro sytuacja w katowickim schronie jest jaka jest, to co? Co robić? Nic? :(


Gdzie widzisz obelgi, ja stwierdzam fakty i wcale nie mówię, że dziewczyny nic nie robia. Znam je i wiem, że robia bardzo dużo dobrego, ale tu sie nie zastanowiły.
Ponadto ja nie zawiozłam do lecznicy moich domowych zaszczepionych kotów tylko tez tymaczasy, które bardzo dużo przeszły i od maja próbuję ratować im życie i szukam domków. Są zaszczepione, ale jednorazowo, bo nie stać mnie było na drugie szczepienie. Nie po to żeby je narażać na choroby zawiozłam je do lecznicy. Jeden z tych kociaków, które były w lecznicy wrócił z adopcji wycieńczony i prawie zagłodzony. Nie jest z pewnością w dobrej formie, żeby znieść wirusa. Mam w domu oprócz dorosłych rezydentów 7 kociąt, które po powrocie miały kontakt z kociakami przywiezionymi. Ty byś się pewnie nie zdenerwoawała. Lekarze wiadomo w większości łapią co sie da, żeby mieć kasę i nie zasłaniajmy się ich fachowością.

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Pon paź 22, 2007 22:20

Barbara Horz pisze:
Be pisze:Nie powiem nic ponadto, co powiedziała anna09. Dziewczyna wypruwają sobie żyły, żeby pomóc. I jeśli profesjonalista lekarz bierze kota, to w najgorszym wypadku (oby nie) on zawinił.
Basiu H., a tylu obelg w jednym poście dawno nie przeczytałam.
Skoro sytuacja w katowickim schronie jest jaka jest, to co? Co robić? Nic? :(


Gdzie widzisz obelgi, ja stwierdzam fakty i wcale nie mówię, że dziewczyny nic nie robia. Znam je i wiem, że robia bardzo dużo dobrego, ale tu sie nie zastanowiły.
Ponadto ja nie zawiozłam do lecznicy moich domowych zaszczepionych kotów tylko tez tymaczasy, które bardzo dużo przeszły i od maja próbuję ratować im życie i szukam domków. Są zaszczepione, ale jednorazowo, bo nie stać mnie było na drugie szczepienie. Nie po to żeby je narażać na choroby zawiozłam je do lecznicy. Jeden z tych kociaków, które były w lecznicy wrócił z adopcji wycieńczony i prawie zagłodzony. Nie jest z pewnością w dobrej formie, żeby znieść wirusa. Mam w domu oprócz dorosłych rezydentów 7 kociąt, które po powrocie miały kontakt z kociakami przywiezionymi. Ty byś się pewnie nie zdenerwoawała. Lekarze wiadomo w większości łapią co sie da, żeby mieć kasę i nie zasłaniajmy się ich fachowością.


Basiu, ci lekarze nie wzbogacili sie na naszych kotach.
Leczyli je praktycznie po kosztach.
Zrobili dla schroniskowców i innych kocich bied duzo dobrego.
ja sie nie zasłaniam ich fachowoscią.
Ja w nią wierze.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 130 gości