» Pon paź 15, 2007 10:03
Wczorajszy wieczór mnie dobił. Ryfka jakaś nie w sosie - ciągnie się jej ten KK - obejrzałam jej pychol i ma popękany naskórek na nosie. Z rozpędu zajrzałam do środka - a tam odkryłam dwie wielkie nadżerki... Generalnie do bani...
ALE.
Dziś rano obudziły mnie galopady dzikie niemal całego Stada. Otworzyłam nieco jedno oko, co by zorientować się w sytuacji. Wszystkie trzy kurdupelki, z ogonkami zadartymi na tyle, na ile pozwala kondycja tychże ogonków, biegają, kicają, zagryzają się namiętnie. Za nimi usiłuje się kulać Selinka, tłukąc niemiłosiernie o podłogę. A nieco z boku, za to ze zdobyczną myszką w zębach, biega i bawi się... Mimbla.
Nie ma jednak lekko, choć po takim przebudzeniu pomyślałam sobie, że może nie będzie aż tak źle i kimnęłam jeszcze na chwilkę - obudził mnie telefon od Ewy [Kotek72]...
Taaa, telefon....
Konsekwencja tego telefonu siedzi mocno wystraszona/y w kartonie w łazience. Nie jest czarna/y. Jest bura/y. Ma ok. 5-6 miesięcy i ma ranę na tylnej łapie.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882
'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'