Coraz bardziej się o Łatka martwie. Łażę za nim po ogrodzie z miską, nie je tylko się zaszywa pod krzaczkami, chce mieć najwyraźniej święty spokój, nie reaguje na wołanie, tak jak na samym początku, gdy w sobotę do nas przyszedł. Boję się, że jak jutro zawiozę go na zastrzyk, to już ucieknie na zawsze. Mogłabym go trzymać chwilowo w garażu (bez auta, ale i bez okien), ale nie wiem jak z jego załatwianiem się tam (składujemy tam wiele domowych rzeczy, nie wiem czy potrafi się załatwiać do kuwety.)
A może jest jakiś jednorazowy antybiotyk?
Już sama nie wiem co robić. Mam wrażenie, że przegram tę walkę.
