Najmniejsza w tej chwili jest Marysia, która mimo, że apetytem nie ustępuje reszcie ekipy to nie chce rosnąć, największy jest za to Sierotek, który przyjechał do nas jako najsłabszy i najbardziej zabiedzony z czwórki rodzeństwa. Czarnuszki Koszałek i Opałek rosną równo, z tym wyjątkiem, że Opałek zafundował sobie takie nieco przedłużane kudłate futerko.
Kociaki mają niesamowity apetyt i opanowały w związku z tym podstawowe techniki zdobywania pożywienia: potrafią głośno domagać się jedzenia, a jeśli w krótkim czasie nie przynosi to efektu to patrzą smutnym "głodnym" wzrokiem prosto w oczy

Kociaki są bardzo przytulne, wystarczy je głaskać kilka sekund, żeby uruchomić mruczenie - przymilna jest zwłaszcza mała Marysia, które często włazi na kolana lub wspina się na ramię.
Dla naszych kotów pojawienie się czwórki maluchów to duża zmiana, domownicy musieli w związku z tym zmienić swoje zwyczaje, ale chyba trochę przyzwyczaili się już do czwórki rozrabiaków: Diplodok wcale się nimi nie przejmuje, Bambi chyba chciałaby się z nimi bawić, ale się boi, a Miś wyniośle ignoruje inwentarz. Wszyscy mamy jednak nadzieję, że kociaki szybko znajdą nowy dom.
To ja pisałem - TŻ Olinki.