No i nie wezmę suni, bo wyadoptowali ją komuś innemu, mimo zapewnień, że ją biorę. Chyba się po prostu spóźniłam
Kocurek przychodzi, daję mu jedzonko z antybiotykiem. Dopatrzyłam się, że ma straszne rany na grzbiecie. Musiał go albo jakiś pies złapać za kark, albo może samochód... Ale po antybiotyku zupełnie nieźle się goją. Wyłazi coraz więcej miejsc ze strupami bez sierści, ale skóra jasna, niezaogniona. Zobaczymy.
Kocur chyba towarzyski, stałam dziś pod oknem, rozmawiałam ze znajomą, a on cały czas przy nas siedział. Przenósł się potem w krzaki obok, ale dalej słuchał, jak gadamy. Pogłaskać dalej się nie daje. Oszczędza lewą tylną łapę przy chodzeniu, musiał być nieźle poturbowany. Katar ma nadal, ale mniejszy, już mu tak z nosa nie leci.
Zastanawiam się, czy nie założyć mu wątku, tylko kto go złapie, żeby zawieźć do weta? Jest taki dziki jeszcze... To podwórkowy kot, chyba nie mieszkał w domu, dobrze mu na dworze - mamy w okolicy sporo "karmiących" pań. Przybrał troszkę na wadze, ale nie lubi Whiskasa, dziś już nic innego nie miałam, to skoczyłam do sklepu, a on się okazał wybredny.