redaf pisze:Aia, to straszne!
Jak to możliwe, że ktoś decyduje o TWOICH kotach?
Świat jest okrutny i niesprawiedliwy...
Rzeczy takie dzieją się i nic na dobrą sprawę czlowiek nie wskura...
Ktoś "ma prawo"/może wyrzucić kogoś z mieszkania i nawet przykrości żadne go z tego powodu nie spotkają...
Ktoś może głodzić, grozić, wyrzec się własnego dziecka, może je bezustannie okradać... i co...
Nie ma nawet jak udowodnić, że materialna rzecz jest twoją własnością bez posiadania odpowiednich papierów (np. dowodu zakupu).
A jak udowodnić, że żywa istotka "jest Twoja"? Że to Ty się nią opiekowałaś podczas choroby, kiedy było bardzo bardzo źle, Ty siedziałaś całymi dniami i własnoręcznie wydłubywłaś 215 pcheł, które były na 20cm ciałku, że kocina pod Twoimi drzwiami siedziała i płakała przez pół roku nawoływując Ciebie???
W książeczce wet jest owszem nazwisko właścicielki... ale niestety to nazwisko nosi również moja matka...:{
A jak by się procesować to przecież równie dobrze można by Mi zarzucić że Je przecież porzuciłam...
Choć nie z własnej woli...
Nie moge dać żadnego dowodu, prócz słów moich i tych co znają tą sytuację, że futrzaki są moje...
Koty są piwniczne, bez rodowodów, bez papierów...
Pies został kupiony (oczywiście za pieniądze matka+ojczym <--nie ten co teraz jest), niby w prezencie dla mnie (byłam jeszcze dzieckiem), ale co z tego...
To słowo przeciw słowu...