
Dziś leży śnieg, niedużo go co prawda, ale i tak za dużo dla kotów. Floyd wyskoczył za psami do ogródka jak wróciłam z pracy, poostrzył pazurki na jałowcu i za chwilę był już spowrotem. Pink przeniósł się tylko bliżej kominka jak napaliłam. Efekt był mizerny bo drewno wilgotne, więc zaproponowałam mu po pewnym czasie miejscówkę na moim łóżku obok brata. I to było to.

śpią teraz słodko przytuleni do siebie na kołdrze, puchowej oczywiście.
Dobrze, że chociaż jak mają ochotę szaleć, robią to w salonie na dole a nie na naszych głowach. Ostatnio któryś wspinał się po drabince do podtrzymywania kwiatka.

Kwiatek jeszcze żyje, ciekawe tylko jak długo wytrzyma.
