To był piękny weekend,maluch kochany tulił się do mnie ,kiedy mnie nie było popiskiwał ,zasypiał ćmokając mnie. Mimo strasznego zachowania Ariel ,pozwalaliśmy mu brykać po domu ,zamykając drzwi od kotki. Kotka warczała na nas nie dała się doktknać ,prawie nie jadła i sikała na kanapę ,fotel,ale trudno zaciskałam zęby i prałam. Cały weekend poświęciłam maluchowi w pełni,byłam taka szczęśliwa ,kiedy wygrzewał się na słoneczku,tak słodko mruczał.
Ale wszystko prysło kiedy niedziela zaczeła się biegunką, nie czekałam na rozwój dałam lakcid,ugotowałam pierś z marchewką,ale stolce były wodniste i śluzowate, a maluch robił się apatyczny.
Zadzwoniłam do Kasi ,a ona zabrała go do wetki.
Strasznie się bałam i płakałam ,córcia zamkneła się w pokoju nie chciała nawet patrzeć jak maluszek jedzie,długo płakała i doszliśmy z trudem i naprawdę bólem serca ,że nie nadajemy się na domek tymczasowy. To dopiero parę dni a tak bardzo się przywiązaliśmy ,płaczę jeszcze teraz ,córka rano mówi że go wszędzie widzi i słyszy , jest nam ciężko ale tak musi być.
Wybrałam zły moment na domek tymczasowy, gdyby był mąż było by mi łatwiej nie musiałabym Kasi ciągle fatygować ,a po drugie kotka uwielbia męża i może dla niej to roztanie i kociak to za wiele.
Przepraszam Kasiu i wszystkich którzy mi kibicowali wiem zawiodłam ,ale jestem słaba psychicznie nie mogę tak drzeć o malucha ,dzieci też są za małe albo za wrażliwe ,odziedziczyły moje wstrętne geny.
Boje się że te 6 a czasem 7 godzin ,które musi być sam ,będą dla niego za długo ,że się wychłodzi ,że będzie głodny ,on woli jeść częściej a potroszku. Bardzo pragnę dla niego kochanego domku ,jeżeli ktoś go adoptuje będzie miał niesamowite przyjaciela na długie lata życia on potrzebuje ciepła i bliskości człowieka.
Wychować takiego malucha to dużo radości ,która niestety nie jest mi dana ,jest mi strasznie ciężko ,każda myśl o nim sprawia ogromny ból.
Zawsze Was podziwiałam ale teraz wiem jakim ogromnym wyzwaniem jest wychować malucha i go oddać ,mój podziw dla Was jest teraz niedopisania.