Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, a zwłaszcza w wątku, co to będzie, co to będzie
Dzisiaj do adopcji poszedł King - milutki, roczny kocurek. Niezbyt mi się adoptujący podobali, ale co zrobić, komuś trzeba te koty oddawać, bo niedługo zacznie im głód w oczy zaglądać
Umowe podpisali, obiecali że kota wypuszczać nie będą, ale mimo wszystko wolałabym, żeby trafił w inne ręce

Poprzedni kot zginął pod autem, była to niewysterylizowana koteczka

Pocieszam się, że King żył samotnie w centrum miasta i doskonale sobie dawał radę, tam też powinien przetrwać, zwłaszcza że wykastrowany i zaszczepiony.
Poza tym, już 4 dni bez nowego kota

Prawdziwe osiągnięcie, aż boję się pisać, żeby nie zapeszać
