Wreszcie mam kiedy opisać, co nowego u Klarci.
Byłam w domku kilka razy, więc jestem na bierząco.
Klarcia zrobiła się najukochańszym, przytulaśnym i rozszałałym kociakiem, jakiego miałam okazję poznać.
Mojej Mamy nie odstępuje na krok, pilnuje jej jak pies. W nocy śpi z nią w łózku, a właściwie na niej, bo na naogach, zwinięta w kłębek.
Ma zapędy na kota obronnego, bo chciała pożreć mojego tatę, kiedy ten przysiadł się na mamy lóżo. Klarcia wtedy dzielnie zaczęła bronić mamy przed intruzem

osłaniając mamę włąśnym ciałem
Ze zdrówkiem problemów nie ma, raz tylko była biegunka, ale to wina Ciotki marty-takiej fstrętnej, bo dała Klarci fuj puszeczkę. Kto to widział, puszeczki dawać, przecież mięsko jest jedynym uznawanym papu

.
Klarcia zawojowała nawet mojego tatę, który do kotów nastawiony jest raczej neutralnie. Ale chyba najlepiej o wzajemnej sympatii świadczą cowieczorne zabawy kostką do gry, kiedy to zarówno Klarcia, jak i tata, znajdują się na poziomie podłogi i nawzajem turlają do siebie kosteczkę. Czasami nie wiem, kto lepiej się bawi-Klarcia czy Tata
Najfajniejsze jest to, że Klarcia, kiedy do nas przybyła, w ogóle nie chciała się bawić-nie wiedziała do czego służą zabawki
Ale teraz nadrabia stracony, "bezzabawkowy" czas i potrafi się bawić dosłownie wszystkim, nawet suchym liściem z kwiatka. Zasuwa po całym mieszkaniu, galopując jak stadko słoni
Jest naprawdę cudownym kotem i dziękujemy Cioci Mokkuni, że zabrała ją z paskudnego schronu i powierzyła nam.
Za chwilkę dołączę wyczekiwane przez kogoś

zdjęcia, mam nadzieję, że się spodobają.