» Śro sty 17, 2007 10:44
chyba byl szczęśliwy...byl spokojny, przytualsty i kochany...na kazde zawolanie przybiegal ile sil w nogach...lubial sie wtulać w brzuch jak lezalam na boku, lubial wylizywać Blekowi uszy...tak fajnie trzymal wtedy lapkami jego lepetynę, a Blek to pies wcale nie malych rozmiarów...z wielką zawzietością atakowal Timka (to pies nieco mniejszych rozmiarów od Ambisia) a Timek mu się odwdzięczal - wtedy Ambik zlowrogo mrużyl oczy...mrużyl oczy tez na naszą papugę, która zawsze pierwsza musiala spróbować co Ambiś ma w misce i miala gdzieś to jego spojrzenie:)
na ogrodzie ganial za Blekiem, który aportowal pilkę...ganial od klombu do klombu, a na rozgrzebanej ziemi czu się niewidoczy, zamaskowny kolorami brązu....każda mucha w domu byla jego:) z molami mial większy problem - bralam go wtedy na rece i jak wariatka gonilam z nim po calym domu za tym molem i pomagalam mu go upolować...inaczej wydzieral się niemilosiernie:)...
raz przyprowadzil sobie kolegę kociego do domu - jakie bylo moje zdziwienie kiedy otworzylam drzwi, a Ambiś zamiast wchodzić grucha za siebie i przywoluje kota...kot byl dziki, a Ambiś dostal wyarźny zakaz sprowadzania kumpli do domu:)
Byl świetnym kotem i takiego go zapamiętam - zostawil po sobie kilkanaście par majtek, roczny zapas podpasek, których nawet nie mam jak wykorzystac, bo "bąbelek" w brzuchu rosnie, zapas mydla w kostce, którego używlama do prania majtów, balkonik w mieszkaniu na parterze, w którym nijak balkonika nie bylo, budkę na tym balkoniku, którą wykorzystywal w lecie - teraz korzystaja a niej kotki dzikuski ku wyraźnemu niezdowoleniu Bleka, zostawil też i przede wszystkim kocie cieplo, którego w żaden sposób psy nie dają i pamięć dla mnóstwa cudnych chwil spedzonych z nim.