Cześć,
Z tej strony Artur - druga połowa rodziców Bazylki i Łatka. Pod nieobecność Hadriany pilnuję dzieciaków, więc postaram się Wam trochę zrelacjonować:
Bazylka pożegnała się w Wigilię rano z kubraczkiem ochronnym, uczciwszy to bieganiem w kółko, wejściem na szafę, a następnie na karnisz, co wzbudziło u Łatka niemałą konsternację. Nie wiem, czy on kiedyś chodził np. po drzewach, ale jeśli tak, to chyba sobie w między czasie zapomniał. W każdym razie do Świąt, odkąd jest u nas, nie widziałem, żeby próbował wyskoczyć chociaż na krzesło. Teraz kiedy stało się dla niego jasne, że to nie tylko możliwe, ale i nieszczególnie groźne, gonią się oboje po wszystkich meblach, wyłażąc gdzie się tylko da (w sumie Bazylka już przed zabiegiem miała zwyczaj spania na szafie). Coraz częściej też spią razem jeśli już o tym mowa, i to w dodatku w nieosłonietych miejscach (np. na łóżku, lub fotelach). Jednym słowem romans kwitnie

Łatek trochę się wspina na koleżankę (ona jest oczywiście zachwycona wtedy), ale głównie się tarmoszą i gonią.
Łatek nie przejął jak na razie Bazylkowego zainteresowania wodą (ona jest hydrofilką, daję słowo), potrafi natomiast wydawać całą gamę interesujących dźwięków, z których najczęstszym jest gardłowe "kekanie". Nie przyporządkowalismy go jak narazie żadnemu konkretnemu odruchowi. Wychodzi już do gości i niektórym po kilku minutach daję się nawet pogłaskać. Niestety płoszą go nadal niemal wszystkie gwałtowne ruchy. Śmiałości nabiera wieczorami i o porankach. W ciągu dnia lubi się jeszcze schować. Przy jedzeniu zawsze spogląda czujnie na Bazyla, a jeśli jest tylko jedna pełna miska, to czeka grzecznie, aż ona sie naje i odejdzie, i wtedy się dopiero zabiera się do zjedzenia reszty. W ogóle jest dżentelmenem i bardzo uważa przy zabawie (w końcu jest ze dwa razy większy), żeby jej nie uszkodzić. Chętnie np. gonią razem jedną zabawkę i widzę, że mają w tym wypracowane pewne zasady. Wnosze po tym, że dobrze się rozumieją.
Pozdrawiam!
A.
