
Właśnie wczoraj miałam do czynienia z ptaszorami... Wyniosłam kocie mięso na balkon, żeby lodówki na zapychać i nagle widzę, że kocur szurnął do drzwi balkonowych i poluje na coś za oknem. Na balkonie wrona, druga na drzewie obok... Cholera, mówię, ktoś wrzucił kanapkę na balkon i ściągnął mi wrony. Przyglądam się bliżej - a to wcale nie kanapka, to moje mięso!!! Skubane znalazły, zwlekły ze stołu, ale na całe szczęście (mało brakowało) nie dały rady zabrać ani zrzucić komu na głowę (też nie byłabym szczęśliwa, gdybym oberwała z powietrza kurzą biodrówką).
Trochę za późno przypomniałam sobie jak przy okazji pewnego wyjazdu sylwestrowego nad morze, gdy nie było lodówki w pokoju i wywiesiliśmy zasób wędzonych rybek w plastikowym pojemniku za oknem, wrony przedziurawiły dyndającą torbę plastikową i styropianowy pojemnik i dobrały się do łososia...