Minął 4ty dzień pobytu kocurków w zamknięciu i 3ci dzień Guci w zamknięciu. Chłopaki wyluzowane, rzekłabym szczęśliwe. Szaleją, skaczą, bawią się, ganiają, tarzają, polują na pająki ogólnie zabawa pełną parą (przypomnę tylko, że chłopaki mieli 4 miesiące rozłąki, kiedy po pogryzieniu Filemona i kontuzji łapki musiał zostać u mnie w domu). Filo w mieszkaniu tylko spał i jadł, czasem się bawił ale naprawdę ruchu nie miał za wiele, zaczął tyć w zastraszającym tempie bo tylko jadł i spał a teraz. Odżył chłopak, jak normalnie małpka w zoo.
Gucia gorzej w końcu to starsza kocica, dzika, pierwsze dwa dni nie wychodziła w ogóle jak byłam w pobliżu, chowała się owszem podnosiła główkę na dźwięk mojego głosu ale to byłoby na tyle, schodziła w nocy na jedzenie i toaletę. Dzisiaj za pierwszym razem jak weszłam leżała ale już nie uciekała (udawała, że śpi ale też już nie w pozycji czuwającej a w pozycji - leżę i mam wsio w zadku, rozłożyła się jak hrabina

). Ale wieczorem na dźwięk mojego głosu wylazła bliżej na szafkę i obserwowała mnie przerywając seans na doprowadzenie futerka do stanu idealnego.
Koty mają apetyt (jedzenie znika w podobnych ilościach jak jadły na wolności), piją wodę, załatwiają się (raz w kuwetę raz w piach, który mają w wybiegu).
Mam nadzieję, że kocica widząc jak szczęśliwe są jej pociechy też się do nich dołączy

))))