No to wróciłam, PKP przeżyłam.
Bardzo wszystkim dziękuję za ciepłe myśli i

i wszystkie deklaracje pomocy
Przede wszystkim Tobie OlaLola, było mi niezmiernie miło Cię poznać, gdyby kiedyś Twoje drogi w stronę Poznania to rozumiesz
duża kawa i ciacho i drzwi zawsze otwarte.
Że też z tego chudego kołtunka taki "tygrys weterynaryjny" się zrobił, myślę, że może dodatkowo był zestresowany, nowi ludzie, nowe miejsca, noszą go, przekładają...
Ale ogólnie muszę przyznać, ze "daje czadu" tym bardziej Ola dzięki i za serce, ze dla jego komfortu ( a twojego dyskomfortu) wypuściłaś go z klatki, on chyba źle reaguje na zamknięcie, jakąś taką paniką.
Na zdjęciach tego tak nie widać, bo sierść ma dłuższą, ale pod palcami to kostka na kostce, pchał mi tą swoją obsypaną kleszczami głowinę do miziania.
Może, tak sobie myślę, jak kilka dni pobędzie, nabierze zaufania, to może i u weta będzie spokojniejszy.
Pozdrawiam wszystkich i dobrej nocy życzę
