Magdo, masz przewielkie, przecudowne serce
Taka to właśnie Ptysiowa historia (jw). Gdy kończyli budowę, poszłam do stróża i pytam co z kotami (3 szt.). Powiedział, że on nic nie może zrobić. Po kilku dniach z przyblokowej łąki zniknęły wszystkie baraki, ostało się tylko coś na kształt metalowej szopy

. Koty chwilowo gdzieś się zapodziały (nic dziwnego, wielkie maszyny zabrały im dach nad głową,

). Po kilku dniach przy szopie znalazła sie moja "whiskasowa" mama (wysterylizowana) i jej przecudny pręgowany 9-miesięczny synek. Ptysia nie widziałam przez cały miesiąc... Znalazłam go później... przy innej budowie

, nie wiem gdzie sypiał, ale raczej nie w baraku

. Przyprowadziłam go do reszty kociarstwa. Wiedziałam, że szopę też zabiorą i zaczęłam kombinować co zrobić. W końcu jednak się udało znaleźć rozwiązanie i koty trafiły do piwnicy (dodam, że to ściśle tajne i sąsiedzi o tym nie wiedzą

, to nowiutki blok, koty w piwnicy - to by nie przeszło

). Szczęśliwie zapaszków raczej nie ma, to mądre kociambry. Ptyś był przerażony przenosinami do piwnicy, musiałam go na pół dnia zamknąć w pomieszczeniu

, potem gdy otworzyłam okienko zwiał, ale następnego dnia sam wrócił.
Gdy zaczęliśmy z TZ planować przeprowadzkę, wpadłam w panikę: co z kotami? Stwierdziłam, że trzeba znaleźć im domy. A Ptysiowi jako pierwszemu, bo on najgorzej znosił podwórko...
Ylva (
błogosławiona Ylva!!!, mój anioł

) zaczęła namawiać mnie do zamieszczenia ogłoszenia na forum. Zamieściłam.
Ale się rozgadałam
Ptyś JEST kotem domowym, nie płacze żeby go wypuścić, czasami zerknie przez okno, ale bynajmniej nie tęsknie

Cały czas chodzi z miną pod tytułem "
NARESZCIE"
Jest rozbrajający.
Już nie boi się TZ-ta. Wykłada się przed nim na plecki i pokazuje brzusio
I mruczy. I łasi się. I tuli. I bodzie główką.
Magda, zazdroszczę Ci kota
Jutro jedziemy zrobić testy na białaczkę i inne.