barracuda26 pisze:Nie właśnie, ja nie wiedziałam, że kot nie był u veta. Nie usłyszałam tego od Basi. Usłyszałam, że kot jest zdrowy jest wszystko ok i zaraz po odebraniu, mogę go iść szczepić bo Basia nie miała już czasu na szczepienie. I to jestem w stanie zrozumieć - szczepienie to koszt. Tylko, że przed szczepieniem należy takiego kociaka przebadać, odpchlić, pooglądać itd, żeby szczepionka zamiast pomóc, nie szkodziła.
Jednego dnia usłyszałam że jest odrobaczony, następnego dnia (już po odebraniu), że był odrobaczany tylko połową dawki. A o tym, ze ma świerzba, poinformowała mnie osoba, która mi go przywiozła. Powiedziała: "nie wiem czy wiesz, czy Ci Basia mówiła, że kot ma świerzba. Szkoda w takim razie Twojego koteczka bo się niepotrzebnie zarazi"
Jak pierwszy raz rozmawiałam przez telefon, to usłyszałam, że kotek został znaleziony trzy dni temu. Że jest więcej kotków i zwierzaków. Że to jest Fundacja i w takim razie będzie potrzebna wizyta przedadopcyjna i umowa adopcyjna.
Założyłam więc, że skoro "fundacja" sprawdza przyszłych opiekunów, to i kot będzie sprawdzony. Dla mnie osobiście jest to normalna rzecz i nie spodziewałam się w ogóle, że może być inaczej.
Fakt, że wizyta u veta nie jest gwarancją że jest wszystko ok. Nie mówię tu o utajnionych chorobach, które mogą dopiero wyjść w wyniku stresu lub w ogóle po latach. Ale mówię o świerzbie!
Kot już rozpoczął leczenie, jak się wyleczy to go zaszczepię, a potem wykastruję.
Ale w przyszłości - gdy sytuacja pozwoli mi na dokocenie - będę wolała zapłacić za hodowlanego kota i być uczciwie poinformowana o stanie zdrowia kota, niż ryzykować, że dostanę nieprzebadanego kociaka.
Taki morał z tej historii...
Sądzę, że większość kotów z DT jednak JEST przebadana. To co Cię spotkało nie jest normą IMHO




