MISZA WSPANIAŁY

Czym może grozić NIE usuwanie drugiej małżowiny ?
Niefajnie jak znowu będzie się paprać, Misza będzie rozdrapywał i buntował na kołnierz.
BRR
A jak pomyśle, ze, nie daj boże jakiś film umieścisz



Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
mirka_t pisze:I w drugiej małżowinie mogą porobić się za jakiś czas przetoki, zacznie się paprać. W tej chwili jest niewielka rana na jej brzegu, ale niepokojące są zgrubienia rozsiane w różnych miejscach.
Można czekać z amputacją tak długo na ile się da, ale gdyby już musiało dojść do zabiegu to tym razem wskazane by było zrobienie przynajmniej badania krwi a to u Miszy bez podania narkozy jest niewykonalne. Dwie narkozy pod rząd z kolei zbyt ryzykowne.
mirka_t pisze:I w drugiej małżowinie mogą porobić się za jakiś czas przetoki, zacznie się paprać. W tej chwili jest niewielka rana na jej brzegu, ale niepokojące są zgrubienia rozsiane w różnych miejscach.
Można czekać z amputacją tak długo na ile się da, ale gdyby już musiało dojść do zabiegu to tym razem wskazane by było zrobienie przynajmniej badania krwi a to u Miszy bez podania narkozy jest niewykonalne. Dwie narkozy pod rząd z kolei zbyt ryzykowne.
Gibutkowa pisze:...Rozumiem że amputacja byłaby wskazana żeby toto sie nie rozlazło gdzieś dalej gdyby się okazało jakieś niebezpieczne (tfu tfu)?
mirka_t pisze:A może w ogóle nie przejmować się tą małżowiną o ile nie będzie zbyt wielu ran, bo w sumie nie wiem ile życia zostało przed Miszą.
mirka_t pisze:Jeśli to nowotwór złośliwy to i tak prędzej czy później będą przerzuty.
Amputacja miałaby zapobiec ewentualnemu papraniu się małżowiny jak stało się z tą już amputowaną. Właściwie nie wiem jaki dyskomfort czy ból odczuwa kot w takim wypadku. Czy Miszy już przeszkadza ta pogrubiała małżowina czy też jest mu to obojętne. Dlatego nie wiem jak długo czekać.
...w sumie nie wiem ile życia zostało przed Miszą.
redaf pisze:...
A jeśli to nie nowotwór?
mirka_t pisze:Gibutkowa pisze:...Rozumiem że amputacja byłaby wskazana żeby toto sie nie rozlazło gdzieś dalej gdyby się okazało jakieś niebezpieczne (tfu tfu)?
Nie o to chodzi. Jeśli to nowotwór złośliwy to i tak prędzej czy później będą przerzuty. Amputacja miałaby zapobiec ewentualnemu papraniu się małżowiny jak stało się z tą już amputowaną. Właściwie nie wiem jaki dyskomfort czy ból odczuwa kot w takim wypadku. Czy Miszy już przeszkadza ta pogrubiała małżowina czy też jest mu to obojętne. Dlatego nie wiem jak długo czekać. Może czekać do momentu pojawienia się nowej rany lub znacznego powiększeniu obecnej. A może w ogóle nie przejmować się tą małżowiną o ile nie będzie zbyt wielu ran, bo w sumie nie wiem ile życia zostało przed Miszą.
MariaD pisze:mirka_t pisze:A może w ogóle nie przejmować się tą małżowiną o ile nie będzie zbyt wielu ran, bo w sumie nie wiem ile życia zostało przed Miszą.
A czy są jakieś inne, niż paprząca się małżowina, przesłanki do takiego stwierdzenia?
mirka_t pisze:Jeśli to nowotwór złośliwy to i tak prędzej czy później będą przerzuty.
Blue pisze:mirka_t pisze:Jeśli to nowotwór złośliwy to i tak prędzej czy później będą przerzuty.
Nie, jeśli na czas usunie się zmiany nowotworowe. Pojawienie się zmian na uszach to swego rodzaju dar od losu - bo pozwala usunąć je z dużym zapasem tkanki, na czas, a operacja jest prosta i stosunkowo mało obciążająca dla kota.
Dlaczego czekasz z operacją, przy podejrzeniu nowotworu złośliwego?
Nic nie zyskujesz, poza tym że kocurek jest coraz starszy, może mu się dodatkowo coś przyplątać, jeśli to nowotwór złośliwy to dodatkowo każdy dzień zwłoki to ryzyko rozsiania się zmian.
Gibutkowa pisze:...z tego co wiem rodzajem nowotworu jest nowotwór nabłonkowy, nieuleczalny, bardzo złośliwy, dający dość szybkie przerzuty.
...
Ja bym prędzej stawiała na jakiś rodzaj auto.
Gibutkowa pisze:Blue pisze:mirka_t pisze:Jeśli to nowotwór złośliwy to i tak prędzej czy później będą przerzuty.
Nie, jeśli na czas usunie się zmiany nowotworowe. Pojawienie się zmian na uszach to swego rodzaju dar od losu - bo pozwala usunąć je z dużym zapasem tkanki, na czas, a operacja jest prosta i stosunkowo mało obciążająca dla kota.
Dlaczego czekasz z operacją, przy podejrzeniu nowotworu złośliwego?
Nic nie zyskujesz, poza tym że kocurek jest coraz starszy, może mu się dodatkowo coś przyplątać, jeśli to nowotwór złośliwy to dodatkowo każdy dzień zwłoki to ryzyko rozsiania się zmian.
Na uchu z tego co wiem rodzajem nowotworu jest nowotwór nabłonkowy, nieuleczalny, bardzo złośliwy, dający dość szybkie przerzuty. Ale on trochę inaczej "wygląda" niż u Miszy.
Ja bym prędzej stawiała na jakiś rodzaj auto.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 114 gości