jessi74 pisze:jasne, każdy ma jakieś doświadczenia i swoją metodę

absolutnie się tu nie będę spierać
moje znajome wyłapały sporo dzikiej dziczy z działek na Kozanowie i wszystkie koty robione były w Med wecie, i nigdy nic się nie działo

i już psttt. nie piszę nic więcej. życzę aby się udało

Jessi, dzicz zdziczała to nie to samo co kot dzicz dzika od urodzenia, nawet łagodna.
Ludziom ( a nawet weterynarzom-boleśnie tego doświadczyłam)się często wydaje, ze mają do czynienia z kotem dzikim a to kot, który na pewno był jako kociak w domu. Ja tam ryzykować nie będę. W Doranie maja doświadczenie z prawdziwymi dzikusami i dużo mi już kotów robili. Widziałam już koty schodzące po sterylce osobom niezwykle doświadczonym w tym " biznesie" i wyrobiłam sobie na ten temat pewien pogląd.
Teraz niestety już drugi dzień próbuje złapać na wszelkie sposoby dzikie maleństwo
ok. 3 miesięcy, małego mamisynka, który jadł tylko przy mamie i chyba ma juz słaby apetyt. Siedzi to pod jednym samochodem to pod drugim to w krzakach i woła mamę.
Mama wczoraj jeszcze go pilnowała i szukała reszty chociaż ciągnęlo ja w świat chyba.
Dzisiaj też przybiegła po dachu, zobaczyła małego na podwórku i poleciała dalej.
Relacje świadków są różne -pan zbierający złom powiedział, że sąsiadka mu powiedziała, ze ktoś zadzwonił do schroniska i w sobotę przyjechali i je wyłapali.
W to wątpię. Po co im dzikie kotki? Mają i tak za dużo oswojonych.
Ale swoją drogą warto by informować ludzi jak kończą kociaki w schronisku-może by tak często nie dzwonili i nie prosili o wyłapywanie.
Pani i pan sprzątający te okolice twierdzą ,że widzieli je bawiące się na chodniku w poniedziałek o 8 rano. O 11 już ich nie było.
W sumie moja wina- spóźniłam się o 3-4 dni z ich łapaniem.
W piątek mamusia złapała im szczurka, w sobotę i niedzielę wszystkie już siedziały w krzakach i bawiły sią nim. A w poniedziałek zniknęły.
MuszĘ przemyśleć strategie łapania tego małego czarnego -mam nadzieję, ze przetrwa do wieczora bo w dzień nie mam szans.