Jadąc tam miałam jak najlepsze intencje i liczyłam, że dowiem się wszystkiego ze źródła.
Gdzie tkwi problem, czego opiekunka oczekuje i jaką ma wizję współpracy. Nie było tak pięknie, ale nie będę tego opisywać, bo nie ma sensu.
Poza tym nie ładnie komuś pisać za plecami, gdy się nie może bronić. Faktem niezaprzeczalnym jest to, że po jakimś czasie Wiola odrzuca pomoc życzliwych ludzi. Bo jak można nazwać inaczej osoby, które jeżdżą, stawiają ogrodzenie, dokarmiają, pomagają na wszelkie możliwe sposoby? Takie osoby jak kya, e-dita, czy agiss jeździły poświęcały swój czas i budowały od podstaw miejsce gdzie mogły zasiedlić się zagrożone koty. Takich osób było więcej. I nie można im teraz zarzuć, że się niepotrzebnie udzielają. Mają swoje racje i próbowały dążyć do tego, żeby pomóc wszystkim kotom, które się znajdują. Wnioskuję, że stąd ich emocje i poczucie bezsilności.
kya pisze:Moim zdaniem żadne rozmowy z Wiolka nie pomoga,wspolpracy nie bedzie bo to osoba,ktora nie zna takiego slowa ,a jesli sie to tak zostawi beda koty zdychac tam z chorob i niedozywienia.
Tego najbardziej się obawiam. Nie zabierając stamtąd kotów nie mamy szansy na udzielenie im pomocy. I nawet nie chcę myśleć, co przeżywają koty bez leków....
Afatima pisze:Pixia była na miejscu i skoro nie widzi konieczności poddania eutanazji kotów tam żyjących to chyba niekt w tej chwili nie wie tego lepiej od niej.
Nie jestem osobą kompetentną do wydawania opinii o życiu czy śmierci zwierząt. Wg mnie kot bez sierści z ranami bardzo się męczy, w normalnych warunkach domowych nie jest to powód do eutanazji. Ale czy w takim środowisku jest to uzasadnione? Choroba skóry, kk, zaropiałe oczy, biegunka, zarobaczenie, wymioty, kaszel? A to jest tylko to co może zauważyć laik na pierwszy rzut oka. A co chorobami zakaźnymi? Nie widziałam tam ani jednego kota w dobrym stanie.
Tak naprawdę szanse na leczenie ma tam niewiele kotów. Rozwiązanie jest, gorzej z wykonaniem tego.
Afatima pisze:Mam pytanie, do Pixii właściwie: czy TOZ i osoby zaangażowane w sprawę Wielgowa - ale zaangażowane tak jak Ty, Pixia, czyli pomagające na miejscu, w obliczu takiego rozwoju wydarzeń zamierzają pomagać w dokarmianiu tych kotów? To jest patowa sytuacja, bo karma jest potrzebna stale, czy Wiola przejawia chociaż chwilami jakąkolwiek chęć współpracy?
TOZ obecnie jest w złej sytuacji finansowej. Widać to chyba na forum. Staramy się zbierać na leczenie każdego kota, bo przecież tego nie możemy odmówić czworonogowi. Dzięki ludziom udaje się nam udzielić pomocy tym najbardziej potrzebującym. Takich opiekunów jak Wiola jest kilku i żaden z nich nie otrzymuje pomocy w stałej dostawie karmy. Swoje działania koncentrujemy na leczeniu oraz sterylizacji populacji. Tyle ile uda się ludzi namówić do ludzi tutaj do pomocy tyle możemy w stanie przekazać dla kotów w Wielgowie.