Hej,
Keirzontko na razie uderzyło w kimono.

Ja zatem dodam kilka słów. Na razie jest względna cisza. Rezydent, czyli Józek siedzi na parapecie i obserwuje. Młody, tzn. stary, tzn. Klocek, tzn. Tytus* chodzi, łazioruje, obwąchuje wszystkie kąty i w ogóle jest bardzo ciekawski. Tak na szybko, bo choć nie jestem jakimś nie-wiadomo-kim, z doświadczenia wiem, że opis kota w miejscu x różni się od statusu ontycznego kota w miejscu y.

Tytus zatem (:D)
a) jest na razie strasznie miziaty, po obchodzie wskoczył na łóżko między nas i zaczęło lecieć futro - baranki, podwozie, mruki takie, że ściany pękają
b) generalnie jest cichutki, ale jak już mu się zdarzy pod nosem miauknąć to w sąsiednim bloku idą szyby
c) jest strasznie ruchliwy i ciekawski, a co więcej posiada tę umiejętność, że otwiera sobie szafki łapką...
d) trochę podgryzł czegoś, ale poza tym lata jakby miał pęcherz - nie ma czasu na pierdoły
e) ma lekką gorączkę, jak do jutra nie zejdzie, w poniedziałek idziemy do naszego weta (dr Czajka, Warszawiakom przedstawiać nie trzeba

)
f) zdarzyło mu się parę razy kichnąć/kaszlnąć, ale jeszcze nie miał aplikowanej tabletki na robaczki - poza tym może to z nerwów (nie wymiotował w każdym razie)
g) moim zdaniem leciutko od niego zajeżdża (mam bardzo czuły węch), ale nie wiem czy to jest jeszcze zapach poprzedniego miejsca, bo bardziej przypomina mi to co miał Józek - ząbki. No nie będę kotu w paszczę zaraz po wejściu zaglądał przecież. Wyjaśni się pewnie w poniedziałek.

No, to generalnie tyle na te pierwsze pół godziny

Jak się zadomowi, będziemy skrobać coś jeszcze. Keirzontko mnie pewnie opierdzieli zaraz, że tak ze szczegółami się rozwodzę.

---
*Tego Tytusa zaproponowałem, bo mam ciągoty szekspirowskie, a Keirzontko stwierdziła kiedyś że w życiu by tak syna nie nazwała (bo jej się nie z Szekspirem, tylko małpą kojarzy

), więc chociaż niech będzie kot...