30 głodnych kotów- zajezdnia autobusowa

Myślę, że gayae rozsądnie podchodzi do sprawy. Ja osobiście nie jestem zwolennikiem uszczęśliwianiu dzikusków na siłę. Jeśli by nie było żadnej poprawy przez 2, może 3 dni - to chyba rzeczywiście lepiej niech Maciuś zostanie kotem wolno żyjącym. Ale Cudak ma rację z tym bezpieczniejszym miejscem dla kotów. Tylko nie mam pomysłu na takie miejsce

cypisek pisze:tu też super!!!

Ale co konkretnie masz na myśli? Przecież miejsce obecnego bytowania populacji nie jest bezpieczne dla kotów :roll:

Moim zdaniem Maciusia nie można na siłę oswajać.

Tym bardziej, że odkąd został złapany, ze stresu nic nie je...

"U kota, który nie je dłużej niż 3 dni dochodzi do stłuszczenia wątroby, na skutek jego specyficznej fizjologii; potem dochodzi do zmian w nerkach i innych narządach wewnętrznych i takiego kota nie można już uratować"
http://ukulele.pl/zalecenia.html

Warto ryzykować jego życiem/zdrowiem? Tylko dlatego, że jest piękny, młody i puchaty?
Co jeśli dojdzie do zmian w wątrobie/nerkach? Wtedy ani wypuścić go nie będzie już można, bo na wolności nie da się go leczyć i karmić cholernie drogą, specjalistyczną karmą, ani do adopcji nie będzie się nadawał-bo nie dość, że dzik, to jeszcze jego utrzymanie i leczenie będzie bardzo kosztowne...

Tak na dobra sprawe takich niebezpiecznych miejsc bytowania kotów jest bardzo wiele.Czasem my ludzie mozemy ten problem postrzegać inaczej niz koty. Koty tam sa. Zyja. Stanowia grupę. Znaja się i zyją jako stado niejako w symbiozie. Przeniesienie kota w inny nieznany mu teren, gdzie będzie musiał rywalizowac o miejsce i jedzenie, moze sie okazać dla niego jeszcze wiekszym stresem.Mam duże doswiadczenie z kotami które opuszczaja teren i próbuja wejść w teren innym kotom. Zwykle konczy się tak samo. Kot jest przepędzany i wraca do siebie.Skoro kot dawał sobie tam radę przez kilka miesięcy, zwłaszcza w trudną i długa zimę to chyba miejsce nie jest najgorsze?A z pewnoscia lepsze niz fruwanie po scianach czy meblach w zamkniętym mieszkaniu, gdzie czuje sie jak w klatce.Jeśli nie będzie jadł i pił siada mu nerki i wątroba.

Cudak1 pisze:Moim zdaniem Maciusia nie można na siłę oswajać.

Tym bardziej, że odkąd został złapany, ze stresu nic nie je...

"U kota, który nie je dłużej niż 3 dni dochodzi do stłuszczenia wątroby, na skutek jego specyficznej fizjologii; potem dochodzi do zmian w nerkach i innych narządach wewnętrznych i takiego kota nie można już uratować"
http://ukulele.pl/zalecenia.html

Warto ryzykować jego życiem/zdrowiem? Tylko dlatego, że jest piękny, młody i puchaty?
Co jeśli dojdzie do zmian w wątrobie/nerkach? Wtedy ani wypuścić go nie będzie już można, bo na wolności nie da się go leczyć i karmić cholernie drogą, specjalistyczną karmą, ani do adopcji nie będzie się nadawał-bo nie dość, że dzik, to jeszcze jego utrzymanie i leczenie będzie bardzo kosztowne...

całkowicie sie z Toba zgadzam. :ok:

Słuszna uwaga, Iza. A może podejść do sprawy od jeszcze innej strony - przekonać mieszkańców do obecności kotów odpowiednią argumentacją. Wiem, że to niełatwe zadanie, ale myślę, że spróbować warto.

tu też super.. nie wkleiłam linka..i wyszło przeinaczenie..

viewtopic.php?f=13&t=110238

podobna sytuacja już trwa drugi tydzień...

miałam na myśli ,że dziewczyna też ma taki sam problem...

co do mieszkańców to kto tam nie był nie zdaje sobie sprawy z ich wrogości. Na każde podejście lecą ..h....k....,żeby te śmierdziuchy zabierać..parę karmicielek miało sprawy w sądzie o dokarmianie kotów.W nocy są dewastowane ich butki , wywalane jedzonko. Jest to wielkie osiedle i...koty są tam nie mile widziane...

Reddie z ludżmi bywa różnie.Ja kiedyś tez w wielu miejscach próbowałam negocjacji, przekonywałam. Nie zawsze skutek jest taki jak oczekujemy.

Gdyby to był mój teren przede wszystkim zadbałabym o jego estetykę i wyglad i oczywiście kwestia sterylek. Ludzi najbardziej razi bałagan i masa kociąt. Kiedy tego nie ma z całą resztą powolutku mozna sobie dać rade.

Kiedy ludzie widza ład, porządek, ze ktoś dba, interesuje się sprawą zaczynają czasem patrzeć na kocie sprawy troche inaczej...

No, właśnie Iza - to miałam na myśli pisząc o odpowiedniej argumentacji. W połączeniu oczywiście z widocznymi efektami działań

Wiem, że z ludźmi różnie bywa...

Cypisku takie nastawienie to żadna nowość.Tak było i będzie.

W wielu miejscach.Problem polega tylko na tym, czy Karmicielka da radę to wytrzymać. Z czasem ludziom pewne rzeczy po prostu się nudzą. Z czasem odpuszczaja....
Na samym poczatku ja tez musiałam przejać kilkanaście kotów od Karmicielek, bo one juz siadły nerwowo, przez problemy z ludzmi. Gdybym wtedy sobie odpuściła...czasem jest bardzo cieżko. Ale warto.

Iza mam ogromną prośbe do Ciebie :oops:

bardzo potrzebna jest nam klatka wystawowa na jakiś czas zeby przetrzymywać w niej koty po zabiegu
masz moze jakąś wolną ?

Klatki mam chwilowo w obiegu.Pożyczyłam innej Karmicielce na czas sterylek.Ale jedną mam wolną.

iza71koty pisze:Klatki mam chwilowo w obiegu.Pożyczyłam innej Karmicielce na czas sterylek.Ale jedną mam wolną.

pozyczyła byś mi tą wolną na czas sterylek ? obiecuje ze oddam

Nie ma problemu.

Trzeba ja tylko dobrze umyć. Nie używałam jej, bo mam swoje dwie nówki. Ta jest troche gorszej jakości, lekko zaśniedziała.Ale sprawna całkowicie.

iza71koty pisze:Nie ma problemu. Trzeba ja tylko dobrze umyć. Nie używałam jej, bo mam swoje dwie nówki. Ta jest troche gorszej jakości, lekko zaśniedziała.Ale sprawna całkowicie.

Iza bardzo dziękuje :1luvu:

reddie zgłosi sie do Ciebie i umówicie sie na odbiór
jeszcze raz bardzo dziękuje :1luvu:

30 głodnych kotów- zajezdnia autobusowa

Kto przegląda forum