Witam wszystkich.
A więc sytuacja ma się tak:
Siria zaczęła się gorzej czuć wczoraj. Rano zaczęła lekko kuleć na tylną łapkę. Obserwowałyśmy ją sądząc, że może nadwyrężyła sobie ją w trakcie brykania po mieszkaniu lub zabawy z którymś z podlotków. Niestety wieczorem dołączył się ból przedniej łapki i kiedy wzięłam ją na ręce okazała się bardzo cieplutka. Bardzo buntowała się przy mierzeniu temperatury i termometr pokazał 39,9. Podejrzewam jednak, że mogła mieć więcej, bo się bardzo napinała i wierciła. Poobkładałam ją zimnymi okładami i udało się trochę zbić temperaturę. Dzisiaj nie udało mi się niestety dostać do „mojej” pani weterynarz, więc skorzystałam z usług weterynarzy z mojego osiedla (również bardzo wiarygodni, nieraz wyciągali moje koty z ciężkiego stanu, no i są to lekarze pracujący na klinikach, więc co do ich postępowania terapeutycznego jestem zupełnie spokojna). Weterynarz poza bardzo wysoką temperaturą nie stwierdził żadnych niepokojących objawów. Sirka ma apetyt, siusia i kupka normalnie, poza tym, że była obolała z powodu gorączki i trochę więcej spała to miała niezły nastrój i się miziała. Dostała leki na obniżenie gorączki i antybiotyk o ogólnym i przedłużonym działania. Po godzinie od wizyty. Temperatura spadła już w trakcie pierwszej godziny działania leków. Jutro idziemy do kontroli i na kontynuację leczenia. Właśnie przyszła rzeczona i upomniała się o to, że dawno nie jadła

Niestety nadal bardzo skarży się przy dotykaniu łapek w stawach
Kiedy wróciłyśmy do domu przystąpiłyśmy do planowy czynności pielęgnacyjnych całej kochanej ferajny. No i w trakcie czyszczenia oczek
Tygryskowi Tuptusiowi okazało się, że on także jest cieplutki i ma gorączkę. W związku z tym pognałyśmy z powrotem to pana doktora. Postępowanie takie samo jak przy Sirce. Persiczek na szczęście nie skarży się na żadne dolegliwości. Je ślicznie i cały dzień się dzisiaj Mizia, łącznie z tym, że cały czas zaczepiał jedną z moich młodych pacjentek, kazał się głaskać po brzuszku i bawić ze sobą sznureczkami. Nawet oczka mu już dzisiaj dużo mniej łzawiły. I ogonek nadal sukcesywnie mu się sam prostuje (rzeczywiście były brane pod uwagę załamki, ale pani weterynarz stwierdziła, że trzeba mu dać czas żeby co kol wiek ostatecznie diagnozować). Również jutro do kontroli.
Mikunia nie robi może milowych postępów, ale przy żelu i feliwayu siedzi wtulona na kolanach. Pozwala się głaskać, czasem nawet zaczyna mruczeć. Całkiem ładnie też już je, ale tylko będąc na kolanach i pod wpływem ww środków. Naprawdę bardzo, bardzo za nie dziękuję,

bo nie wiem jak byśmy sobie bez nich radziły.
Bardzo, bardzo wszystkim dziękuję za pomoc i wsparcie

.