iskra666 pisze:[ btw..czy schronisko przekazało Ci też jej aktualne wyniki ? tj z ostatniego tygodnia?
]
Nie wiem, muszę zobaczyć. A nie chce robić jej narazie żadnych badań, bo wizyta u weta z Argi to samobójstwo

może kontrolne za jakiś czas...

Od dzisiaj kroję Argi mięso w jej pokoju (ku uciesze moich kotów, bo teraz na desce na podłodze a nie na blacie w kuchni

) można bezkarnie kraść

wieczorem wziełam kawał indyka i poszłam z tym do pokoju, kocio ożywił się na widok wrzucanych do klatki kawałków mięsa

wyszła i zaczeła wcinać, ciekawość i łakomstwo wzieło górę. Przyjrzałam się jej z bliska. Uszko... poszarpane okropnie

nie rozumiem dlaczego nie pobrała jej z łapy, bo Argi wygląda teraz jak dziczek po kastracji

(a dziczkom obcinają kawałek uszka) no, przynajmniej będzie widać że wykastrowane toto

pochodziła trochę po klatce, skorzystała z kuwety i jest ciekawa świata

myślę... że mogę ją za tydzień wypuścić, narazie się oswajamy, puszczamy muzykę, gadamy sobie, niech nas trochę poobserwuje

Niki rozgościła się na moich kolanach. A muszę jej podać antybiotyk, bo rano kompletnie o nim zapomniałam, ech... wcześniej wrąbała całą miskę surowego indyka, ma apetyt

edit: rozliczenie jest na s.1...
A tak a propos żwirku... to jestem mega wk... już piszę dlaczego. Dzięki mojej kochanej Niki, muszę kupować bentonitowy żwirek, który jest paskudny, lepi się do dna kuwety (i łopatki

), śmierdzi... i jeden worek wystarcza nam na tydzień (
chrabianka nie korzysta z drewnianego moich kotów

) no to kupuję żwirek bo nie chcę żeby robiła po kątach. Przez tydzień był spokój, kupy i sioo w kuwecie. Pomyślałam sobie, no dobra, skoro ci pasuje ten żwirek, to będę go kupować... btw. duży worek drewnianego wystarcza nam na dwa miesiące, a kosztuje ok. 20zł, no i nie trzeba go zeskrobywać z łopatki czy dna kuwety. Worek benka kosztuje dychę... i wystarcza nam na... tydzień

no ale ważne że kuwetuje. Dzisiaj znalazłam sioo pod drzwiami...
Mam ochotę udusić tego kota

mocz wsiąknął już w płytki, bo ona uwielbiała się tam załatwiać... no i niestety, pod drzwiami, jak sąsiedzi wyczują zapach to
No cóż zrobić. Wziełam się za szorowanie

i dodatkowo spryskałam jakimś ostraszaczem... mam nadzieję że zadziała, bo jak nie... to Argi dostanie na obiad kocie filety
