» Śro sty 28, 2009 10:43
W piątek piekłam pieczeń. Spętałam ją porządnie sznurkiem. Upiekłam, rozcięłam sznurek. Były 2 kawałki. Jeden z nich wrzuciłam do kosza, a drugiego jakoś nie mogłam znaleźć. A, omamy. Widocznie już też wyrzuciłam.
Od kilku dni na podłodze pojawiały się pawie pokarmowe. Analiza zawartości - niestrawione chrupki sensitivity control, czyli to Łapek.
W poniedziałek Łapek był jakiś taki niemrawy, powiedziałam to M. "eee, chyba jest normalny".
We wtorek rano M. mówi "on rzeczywiście jest niemrawy".
We wtorek po powrocie z kolejnego szpitala szykuję sobie obiad. 3 kotki w pokoju, zrą hillsa. Łapek przy mnie, żre sensitivity control. Nagle puszcza pokazowego pawia.
A w mojej głowie kulki "zaginął sznurek" i "kot rzyga" wreszcie się zderzają.
Telefon do Maćka, szybko narzucam płaszcz, pakuję kota do transportera. Dobrze, że gaz zgasiłam... Na rtg na Podleśną - widać silną koprostazę, ich chirurg stwierdza, że ona by nie czekała i cięła.
Maciek też stwierdza, że lepiej ciachnąć na darmo niż pomylić się w drugą stronę, bo jeśli sznurek wrasta sobie już w jelita to liczy się czas...
Sznurka nie znaleziono. Kot najwyraźniej doszedł już do siebie, bo usiłuje zlizać sobie kubraczek pooperacyjny.
A ja dochodzę do siebie. Wczoraj to się nawet nie zdążyłam porządnie zdenerwować...
