Właśnie miałam pisać
Skargę na rudego kota.
Rudy od jakiegoś czasu robi śmierdzące, rzadkie i śluzowate kupale. Zdarzało mu się siknąć poza kuwetką. Wybrzydza przy jedzeniu.
W niedzielę wylądował u weterynarza. Został osłuchany, obmacany, zajrzeliśmy mu tu i ówdzie.
Zębiska z potwornym kamieniem

Trzeba będzie za jakiś czas czyścić. On wyraźnie ma tendencję do narastania kamienia i stanów zapalnych dziąseł, a to, że unika jak ognia suchego i innych twardych pokarmów nie pomaga w oczyszczaniu zębów.
Na kupalki dostał lek (nazwy w tej chwili nie pamiętam). Z założeniem, że jeśli to nie pomoże, to mam łapać próbkę do badania - na pasożyty i na enzymy trzustkowe.
Żarł ten lek ładnie przez przepisowe 5 dni, kupalki były podręcznikowe, już poczułam się szczęśliwa. Kurację skończyliśmy wczoraj. Dzisiaj po przyjściu do domu znalazłam dowód rzeczowy - w łazience, za kibelkiem

Brzydki dowód rzeczowy. Mam go w tej chwili w słoiku
Problem sikania na szczęście rozwiązał się sam - uprzytomniłam sobie, że jakiś czas temu zaczęłam stosować w kuwecie lawendowy odkażacz (do tej pory miałam bezzapachowy). Odstawiłam perfumowane świństwo - i rudy kot znowu trafia tam, gdzie trzeba. Wrażliwiec jeden
Pozostałe kociarstwo w świetnej formie.
Blusia pobija rekordy przylepkowatości, śpi już z nami w nocy, okupuje moje kolana, gada ze mną. Rano krzyczy, że jest strrrasznie głodnym kotkiem

Ale z miseczki poje tylko troszkę, potem odchodzi i po jakimś czasie wraca, żeby pojeść jeszcze. Skończyły się te napady żarcia-ile-wlezie-albo-i-ponad-to-dopóki-jeszcze-coś-w-misce-zostało.
Inka nadal na jej widok strzela mega focha, ale powolutku, małymi kroczkami idziemy chyba do przodu.
Onet jak tylko rano zobaczy, że się budzę, przybiega, układa się koło mnie i żąda 5, albo nawet 10 minut wyłącznie dla siebie. I mruczy, mruczy, mruczy mi różności do ucha
