Pierwszy dzien pracy za mna. Najpierw pojechalam do lekarza medycyny pracy - obie wartosci w tokso mam ujemne

co mnie zdziwilo bardzo, bo przez moj dom przewinelo sie sporo kotow, w wiekszosci te po sterylkach byly wolnozyjace i nie wiadomo skad... jeden mnie nawet uzarl radosnie paralizujac mi reke na dluzszy czas

Lekarz okazal sie mieszkac w sasiednich Tarnowskich Gorach, zna moje osiedle (zyczyl mi powodzenia

ale uswiadomilam go ze juz jedna haje z sasiadka mam za soba), sam ma dwa maine coony

i dwa boksery. Kotka rzadzi stadem i generalnie nim chyba tez

Potem popedzilam do mojej bylej pracy - o tym jak zachowuje sie moja eks szefowa nie bede pisac bo szkoda klawiatury. W kazdym razie wyszlo szydlo z worka, no ale jak to mowia na Slasku, "kozdy mo swojego ptoka" - z tym ze jedni maja szczepione, inni nie.. i tak to sie buja ten swiat

Werczylam prezent urodzinowy kolezance, odebralam swoj (dostalam ksiazke Malgorzaty Szejnert Czarny Ogrod - jee moja ulubiona z dedykacja od zalogi!!!, plus kawe i czekolade

) a potem polecialam na busa i dotarlam do pracy.
Praca... coz, powiem tak. Fajnie jest tylko straszny chaos. Juz wiem ze lekko nie bedzie i nie dlatego ze trzeba dojezdzac 1 godz. 40 minut w jedna strone. I ze w pracy bede 11 godzin. I ze zapieprz rowny - od tego jest praca zeby zapieprzac, co do tego nie mam watpliwosci. Problem tkwi w rozgrywkach personalnych wyzszego szczebla i na to nie mamy wplywu. Ale smolić to, zaczynam i bede sie uczyc, jak sie cos trafi fajnego innego to sie zastanowie. Ekipa w sklepie fajna, jeden taki synek ze Swionow chcial sie podpytac mnie skad jestem i jak uslyszol ze jestem spoza Slaska to zapytal czy wiem co to sznitloch - zech mu od razu pedziala ze jo jest krojcel i ze szczypiorek to ja akurat znom
Poza tym rozpakowalam dostawe z robakami - zywymi, mrozonymi takimi na ryby. Ok 200 pudelek. Fajne takie, jeden duze inne male, wily sie tak fest energicznie

O innych pokarmowych atrakcjach dla zwierzat nie bede pisac bo co poniektorzy sa bardzo wrazliwi wiec nie bede na noc dolowac
Zapoznalam sie z Ryskiem (waranem) i Igorrrrkiem (papuga żako) - gadula i towarzyska bestia, przeklinac tez umie
Ogolem zamotka i stres, mnostwo do nauczenia, w systemie glownie - kase juz opanowalam i pod wieczor kasowalam klientow sama. Jutro zas na osiem godzin a potem juz normalna szychta po 11... Dodajcie do tego ok 3 godzin dojazdu w obie strony i juz wiecie jak bedzie mi teraz mijac czas
Jestem wykonczona. Przyjechalam ogranelam chalupe (taaa, prosic faceta zeby pranie powiesil i zamiotl podloge kuzwa

), zrobilam na szybko zupe na jutro, powiesilam pranie, ogarnelam kuwety i pierdziele ide spac. Jutro wstane sobie wczesniej tak o 6.00 to sobie jeszcze cos porobie na spokojnie.
Dobranoc Wam
