Nie mogę uwierzyć, że go nie ma.
Był ze mną raptem cztery i pół miesiąca, a jakby był zawsze...
Kot, który na samą myśl o nim wywoływał uśmiech na twarzy. Nie tylko mojej...
Są zdjęcia, ale na zdjęciach nie ma tego, co było w nim najbardziej szczególne - specyficznego zachowania i bardzo głośnego mruczenia. Tak głośnego, że Katka37 zapytała kiedyś przestraszona: `czy on na mnie warczy?`
Nie widać też charakterystycznego drapania w moją nogę, gdy dopominał się wzięcia na kolana. Tym szturchaniem potrafił całkowicie rozbroić i powodowało ono, ze przerywałam coś, co aktualnie robiłam i brałam go na ręce.
Nie widać też charakterystycznego chodu, na sztywnych z powodu zmian w kręgosłupie łapach, ale dziarskiego i żwawego, zwłaszcza gdy nadchodziła pora nakładania mięsa do misek.
Będzie mi go straszliwie brakowało jeszcze przez długi czas...
Tak było na przełomie marca i kwietnia, gdy do mnie trafił:

Tak się zmienił wygląd w ciągu zaledwie kilku tygodni.

Był wspaniałym towarzyszem dla każdego stwora w domu [owszem, najchętniej `towarzyszem w spaniu`]

I jedne z ostatnich fot.

I te z weekendu, kiedy już było źle...

Bardzo dziękuję Pixie65 za wirtualną opiekę na Rottenem.
