Bardzo ładnie Lena napisałaś, bo ja też uważam, że życie ludzkie jest sprawą nadrzędną, czy nam się ktoś podoba czy nie i co o nim myślimy.
Tak jak już było napisane, że kobieta ma 73 lata i prawie co miesiąc chodzi do szpitala. Ja nie chcę jej życia mieć na sumieniu.
Co do brania maluszków to zdecydowałam się na to po raz pierwszy. Nie mogę już wysłuchiwać, co się z nimi dzieje, jak już przyjdą na świat.
Nie wezmę ja, to zostaną jako kolejne do rozmnażania.
Na razie jest malutki postęp, bo zdecydowała dać do sterylizacji tą biało-rudą kotkę, matkę tych maluszków.
Przebąkiwała też coś o sterylce tej długowłosej tri kolorki, bo była zła, że ona rodzi po 3 razy w roku.
Wykradzenie chyba nie ma sensu, bo weźmie inne, lub ktoś podrzuci, jak czarnuszka i tą co jest tylko w stodole, bo się boi z niej wyjść.
Wykraść ostatecznie można, ale dopiero jak kotki porodzą i zabiorę maluszki, coby sobie żadnego nie zostawiła po stracie jakiegoś kota.
Po Świętach, tak jak to napisałam, będę rozmawiała z jej synem i czy on będzie mógł nam pomóc w zrobieniu tam''porządku''.
Dopiero w sytuacji, gdy nasze starania spełzną na niczym, to można by podstępem wysłać tam odpowiednich ludzi.
Ale to bym widziała, że inspektorzy to niby sprawdzają w wytypowanych miejscach na wsiach przez lekarza który szczepi psy.
Tak jak napisała Lena
Interwencja SdZ w mundurze - mogloby podzialac, ale najlepiej byloby zeby inspektor ktory pojedzie byl przyjazny, nie na zasadzie ataku tylko milej rozmowy (szczegolnie jesli ma to zaszkodzic komus o slabym zdrowiu, badzmy ludzmi, zycia kotow bronicie a ludzkiego zdrowia nie szanujecie), uswiadomienia obowiazkow, powiedzenia o mozliwosci pomocy finansowej i organizacyjnej, zapowiedzenie kolejnej wizyty. Tak po przyjazni, ale w mundurze. Bo wiadomo jak to jest z mundurami

Brzmi bardzo logicznie i sensownie.