wątek wsparcia dla zasikanych

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 06, 2009 19:44

kinga w. pisze:
Dorota pisze:Nie mam pojecia...

Moze kup sobie taka tania koldre za kilkanascie zl?
Taka pierna?


Chyba tak... A puchowy wynalazek do szafy głęboko... Tylko jak go wcześniej "odśmierdzić"?

wydaje mi się że pierze się pierze :lol: Kurtki puchowe prałam bez problemu. Kołdra ma tylko większe gabaryty. ważne jest mocne odwirowanie i w trakcie suszenia ręcznie trzeba rozdzielać pierze które zbije się w grudy. jak wyschnie całkiem to powinna być o.k. Ale pierzesz na własne ryzyko :twisted: żeby nie było na mnie! :wink:

Jek

 
Posty: 4170
Od: Czw paź 23, 2008 19:18
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pt mar 06, 2009 19:59

Pierze się pierze, spokojnie.
Trzeba mieć tylko ładowną pralkę (tak koło 6 kg), bo jak namoknie to ciężkie się robi i dobrze jest prać w płynie do prania wełny. Potem solidnie odwirować, rozwiesić najlepiej nie na jednym sznurku, ale na kilku i co jakiś czas zdejmować i strzepywać, by się grudy pierza rozbiły na drobne i kołdra odzyskała puszystość.
Jak się nie ma pralki czy ochoty na takie zabawy, to trzeba zajrzeć do najbliższej pralni z pytaniem, czy wyświadczą taką usługę. Kiedyś w ogóle były pralnie specjalizujące się w czyszczeniu pierza, ale tam przynosiło się np. starą poduszkę i nowy wsyp. Pierze było wyjmowane z poduszki do specjalnego bębna, czyszczone i przekładane w nowy wsyp. Nie wiem, czy to jeszcze funkcjonuje...
W każdym razie moja puchowa kołdra (póki jeszcze używałam, przetrwała kilka seansów w pralce. Potem zamieniłam ją na IKEO-wskie syntetyczne kołderki - idealne do szybkiego prania. Jeśli tylko pralka ma odpowiednie obroty w wirowaniu (tak z 1200), to można rano kołdrę wyprać i powieszona nad piecykiem do wieczora będzie suchuteńka :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt mar 06, 2009 22:08

annskr pisze:http://www.germapol.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=52&Itemid=38

Polecam zamiast vitoparu


ja już parę razy polecalam ten preparat - bardzo wydajny
ale najważniejsze ze on rozklada mocz na skladniki bezwonne - nie maskuje zapachu
sam pachnie przyjemnie
u siebie go stosuje i chwale sobie
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt mar 06, 2009 22:38

Witam :D Ja juz nawet nie piszę na forum o wyczynach Brombetki i Maczusia.Ręce opadają.Olewaja wszystko-dokumenty,mikrofalówkę,zasłony,kołdrę,książki(!),DVD,komputer,ufff,zmęczyło mnie wymienianie tego co olały.Powiem szczerze,mamy dość.Macza wpuszczamy jedynie do salonu ,łazienki i kuchni.Niewiele to pomaga ,bo większy problem sprawia Brombusia.Naprawde kończy się nasza cierpliwość.Miłość do kotów nie jest wystarczjącym powodem ,aby znosić ciagły syf w domu i szklanki z zawartościa kociego moczu,jak to miało miejsce ostatnio.Pewnie mnie skrytykujecie ,ale my naprawde mamy już dość.Nie pomagaja Feliway,krople Bacha ,homeopatia.
Wracajac do tematu kołdry,tz wyprała puchowa kołdre w pralce-nie było innego wyjscia -albo smietnik albo eksperyment.Wrzuciła wirowanie na maksa,powiesiła,przewieszała ,trzepała i ...wyschło i do dzis służy.
Obrazek

crisan

 
Posty: 249
Od: Sob sty 20, 2007 22:19

Post » Pt mar 06, 2009 23:13

crisan pisze: i szklanki z zawartościa kociego moczu,jak to miało miejsce ostatnio.

8O 8O 8O 8O 8O
Aga_
 

Post » Sob mar 07, 2009 16:57

Aga_ pisze:
crisan pisze: i szklanki z zawartościa kociego moczu,jak to miało miejsce ostatnio.

8O 8O 8O 8O 8O

Nie ma się co dziwić - sama wczoraj takie szklanki do zmywarki wstawiałam. Grzeczna kiciunia nalała w naczyńko, nie dookoła...
Co do cierpliwości... ech, nawet nie myślę... Pilnuję tylko, by co ważniejsze rzeczy były poza zasięgiem. A i tak właśnie przepadło mi pamiątkowe zdjęcie - jak one się do niego dobrały, nie wiem :/
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob mar 07, 2009 17:06

o matko 8O miałam pisać na wnerwionych, że zaraz uduszę swojego kota, ale chyba go pogłaszczę :roll:
Szacunek za cierpliwość Obrazek
Obrazek

15pietro

 
Posty: 2379
Od: Śro kwi 23, 2008 20:51
Lokalizacja: NYC

Post » Sob mar 07, 2009 20:01

crisan pisze:Miłość do kotów nie jest wystarczjącym powodem ,aby znosić ciagły syf w domu i szklanki z zawartościa kociego moczu,jak to miało miejsce ostatnio.Pewnie mnie skrytykujecie ,ale my naprawde mamy już dość.Nie pomagaja Feliway,krople Bacha ,homeopatia.

Też tak myślę, że nie jest wystarczającym powodem, mimo, że chyba nie jest to myślenie akceptowane przez większość użytkowników tego forum. Spróbujcie przenieść jednego kota np. do rodziny. Ja tak zrobiłam i teraz mam spokoj, ani jeden ani drugi kot nie sika już gdzie popadnie. Kotom też się krzywda osobno nie dzieje (a nawet Ziomuś zrobił się megaprzylepą i miziakiem).
Obrazek
Czy na pewno chcesz rasowego zwierzaka? Zobacz:
http://www.strimoo.com/video/12166264/D ... ideos.html

sohee

 
Posty: 90
Od: Nie mar 02, 2008 22:07
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 08, 2009 1:53

Pilnie błagam o wszelkie rady!!! już na kliku wątkach zostawiłam swoje posty w tej sprawie zanim trafiłam tutaj :roll:

we wrześniu wyadoptowałam kotka, umowa jest wiec jakby co kot wraca do mnie

przeklejam treść maila od domku:

"Piszę w niezbyt optymistycznej sprawie związanej z Jasiem, ale przyznam, że znalazłam się w sytuacji podbramkowej. Przez cały czas odwlekałam moment kastracji, zgodnie z tym co radził mi mój poprzedni weterynarz i znajomi, którzy maja koty, tym bardziej, że Jasio grzecznie załatwiał się do kuwety. Niecałe dwa tygodnie temu byłam zmuszona wyjechać do rodziców na drugi koniec Polski i nie miałam możliwości zabrania go ze sobą, więc został pod opieką znajomych, którzy codziennie przychodzili go karmić, sprzątać kuwetę i trochę z nim pobyć. Niestety w dzień po moim wyjeździe zaczęły się problemy. Najpierw Jasio zaczął znaczyć okolice kuwety, ale szybko przerzucił się też na resztę mieszkania (a jest ono otwarte, więc jedyne zamykane pomieszczenie, które udało mi się uchować to łazienka). O ile wierzę w to, że z podłogami jakoś da się zrobić porządek, to niestety nie bardzo wiem jak mam sobie poradzić z sofą, którą upodobał sobie wyjątkowo... Dziś wróciłam do domu i przyznam szczerze, że przeżyłam szok, bo smród jest przeraźliwy i czuć go od momentu wejścia do klatki schodowej (a mieszkam piętro wyżej) :( Od razu zabrałam Jasia do weterynarza (tym razem innego), gdzie usłyszałam, że kastrację trzeba było przeprowadzić już dawno i teraz to już i tak jest za późno, a znaczenie może jeszcze długo nie ustąpić :| Oczywiście w poniedziałek umówiłam się na zabieg, ale naprawdę jestem trochę dobita tymi wiadomościami, bo boję się, że jak nie pozbędę się tego zapachu to sąsiadom zacznie to szybko przeszkadzać. Jako że mieszkanie należy do moich rodziców i planowali je w najbliższym czasie sprzedać, to sytuacja zrobiła się naprawdę nieciekawa i zaczynam z ich strony słyszeć wyraźne sugestie żebym oddała Jasia komuś innemu i zajęła się usuwaniem skutków "swojej zachcianki". Co prawda ja sobie tego absolutnie nie wyobrażam, ale wiem, że w pewien sposób jestem od nich zależna i jeśli nie uda mi się doprowadzić mieszkania do normalnego stanu to mogę mieć niewiele do powiedzenia. W związku z tym chciałam zapytać czy zna Pani jakieś metody na usunięcie tego zapachu, bo naprawdę nie wiem już gdzie w tej chwili szukać pomocy. Nie chcę wyjść na kogoś, kto podejmuje się zobowiązania, a jak tylko konsekwencje są inne niż by chciał to zmienia zdanie, ale jestem naprawdę podłamana tym wszystkim. Podłogi cały czas na bieżąco były zmywane wodą z octem, wszystkie okna bez przerwy uchylone, sofa też umyta wodą z octem, ale niestety wewnątrz ma gąbkę i obawiam się, że przez to zapach może być nie do usunięcia. W tym momencie przesiąknięte jest nim całe mieszkanie i mam wrażenie (które mnie pewnie nie myli), że wychodząc z domu sama też będę śmierdzieć z daleka. Naprawdę nie jestem jakąś przewrażliwioną księżniczką ;) ale smród jest wszechobecny i naprawdę trudny do zniesienia. Przepraszam za kłopot, moją intencją absolutnie nie jest oddawanie Jasia, ale jest to ostateczność, którą będę musiała brać pod uwagę jeśli nie uda mi się doprowadzić mieszkania do stanu użytkowego. Będę naprawdę wdzięczna za jakąkolwiek radę i pomoc, bo przyznam, że chwilowo jestem tym wszystkim przybita."

i proszę was o jakieś info jak sobie można poradzić...
0.40 24.12.2010 Justynko [*] Śpij Spokojnie Nasze Słoneczko Kochane


Obrazek

KarolinaS

 
Posty: 4085
Od: Pt kwi 06, 2007 18:02
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie mar 08, 2009 2:06

crisan pisze:Witam :D Ja juz nawet nie piszę na forum o wyczynach Brombetki i Maczusia.Ręce opadają.Olewaja wszystko-dokumenty,mikrofalówkę,zasłony,kołdrę,książki(!),DVD,komputer,ufff,zmęczyło mnie wymienianie tego co olały.Powiem szczerze,mamy dość.Macza wpuszczamy jedynie do salonu ,łazienki i kuchni.Niewiele to pomaga ,bo większy problem sprawia Brombusia.Naprawde kończy się nasza cierpliwość.Miłość do kotów nie jest wystarczjącym powodem ,aby znosić ciagły syf w domu i szklanki z zawartościa kociego moczu,jak to miało miejsce ostatnio.Pewnie mnie skrytykujecie ,ale my naprawde mamy już dość.Nie pomagaja Feliway,krople Bacha ,homeopatia.
Wracajac do tematu kołdry,tz wyprała puchowa kołdre w pralce-nie było innego wyjscia -albo smietnik albo eksperyment.Wrzuciła wirowanie na maksa,powiesiła,przewieszała ,trzepała i ...wyschło i do dzis służy.


Jakbym czytała o moim Lichu :twisted:
Mikrofalówka, telefon stacjonarny, dwa magnetofony (w tym jeden z oddzielnie stojącymi głośnikami, olewał po kolei: jeden głośnik, magnetofon, potem drugi głośnik...), nowa drukarka (laserowa, taka za kilkaset złotych :twisted: ), kaloryfer, ściany, meble, szafki, drzwi wejściowe, próg, zasłony, koce, wszystkie kocie budki i leżanki, drapaki, parapety, płyta kuchenki, wierzch pralki, gazety, ubrania i ręczniki, ścierki do naczyń... No i hit: kanapę z salonu zalał na śmierć, tzn. zaczęła w końcu śmierdzieć na całe mieszkanie, trzeba było ją wywalić :twisted:
W efekcie koty w dużym pokoju nie mają już ani jednej budki, koszyka, leżanki, poduszeczki itp., a ja maniakalnie wszystko usuwam z pola oddziaływania kotffora :twisted: Kiedy ktoś do mnie przychodzi, natychmiast chwytam za jego buty, kurtkę, plecak czy torebkę i zawczasu ukrywam w małym pokoju, dziwnie to trochę wygląda, ale nie chciałabym, żeby czyjeś rzeczy zostały przez Drania potraktowane podobnie jak nieraz bywały moje :twisted:
Też mam już serdecznie dosyć, wiem doskonale, że to jest dominant i dlatego leje - ale ja naprawdę nie mam możliwości wymeldowania go do nikogo z rodziny :(
Lisiaczku[`] herszcie nasz, nie ma nas bez Ciebie :( Nunku[`] krowinko najpiękniejsza :( Plupluniu głupiąteczko[`]
07.03.2019 KONIEC WSZYSTKIEGO, KONIEC MNIE: Busiunia [`]
16.05.2017 PĘKŁO MI SERCE: Żabciu najukochańszy Skarbie[`]
Maciejku[`] Buniu[`] Placuniu[`] Glamutku[`] Bidonku[`] Tadzinko[`] Gadziu złotooka[`]

Wielbłądzio

Avatar użytkownika
 
Posty: 14515
Od: Sob mar 25, 2006 15:11

Post » Nie mar 08, 2009 17:34

KarolinaS pisze:we wrześniu wyadoptowałam kotka, umowa jest wiec jakby co kot wraca do mnie
przeklejam treść maila od domku:

"Piszę w niezbyt optymistycznej sprawie związanej z Jasiem, ale przyznam, że znalazłam się w sytuacji podbramkowej. Przez cały czas odwlekałam moment kastracji, zgodnie z tym co radził mi mój poprzedni weterynarz i znajomi, którzy maja koty, tym bardziej, że Jasio grzecznie załatwiał się do kuwety. Niecałe dwa tygodnie temu byłam zmuszona wyjechać do rodziców na drugi koniec Polski i nie miałam możliwości zabrania go ze sobą, więc został pod opieką znajomych, którzy codziennie przychodzili go karmić, sprzątać kuwetę i trochę z nim pobyć. Niestety w dzień po moim wyjeździe zaczęły się problemy. Najpierw Jasio zaczął znaczyć okolice kuwety, ale szybko przerzucił się też na resztę mieszkania (a jest ono otwarte, więc jedyne zamykane pomieszczenie, które udało mi się uchować to łazienka). O ile wierzę w to, że z podłogami jakoś da się zrobić porządek, to niestety nie bardzo wiem jak mam sobie poradzić z sofą, którą upodobał sobie wyjątkowo... Dziś wróciłam do domu i przyznam szczerze, że przeżyłam szok, bo smród jest przeraźliwy i czuć go od momentu wejścia do klatki schodowej (a mieszkam piętro wyżej) :( Od razu zabrałam Jasia do weterynarza (tym razem innego), gdzie usłyszałam, że kastrację trzeba było przeprowadzić już dawno i teraz to już i tak jest za późno, a znaczenie może jeszcze długo nie ustąpić :| Oczywiście w poniedziałek umówiłam się na zabieg, ale naprawdę jestem trochę dobita tymi wiadomościami, bo boję się, że jak nie pozbędę się tego zapachu to sąsiadom zacznie to szybko przeszkadzać. Jako że mieszkanie należy do moich rodziców i planowali je w najbliższym czasie sprzedać, to sytuacja zrobiła się naprawdę nieciekawa i zaczynam z ich strony słyszeć wyraźne sugestie żebym oddała Jasia komuś innemu i zajęła się usuwaniem skutków "swojej zachcianki". Co prawda ja sobie tego absolutnie nie wyobrażam, ale wiem, że w pewien sposób jestem od nich zależna i jeśli nie uda mi się doprowadzić mieszkania do normalnego stanu to mogę mieć niewiele do powiedzenia. W związku z tym chciałam zapytać czy zna Pani jakieś metody na usunięcie tego zapachu, bo naprawdę nie wiem już gdzie w tej chwili szukać pomocy. Nie chcę wyjść na kogoś, kto podejmuje się zobowiązania, a jak tylko konsekwencje są inne niż by chciał to zmienia zdanie, ale jestem naprawdę podłamana tym wszystkim. Podłogi cały czas na bieżąco były zmywane wodą z octem, wszystkie okna bez przerwy uchylone, sofa też umyta wodą z octem, ale niestety wewnątrz ma gąbkę i obawiam się, że przez to zapach może być nie do usunięcia. W tym momencie przesiąknięte jest nim całe mieszkanie i mam wrażenie (które mnie pewnie nie myli), że wychodząc z domu sama też będę śmierdzieć z daleka. Naprawdę nie jestem jakąś przewrażliwioną księżniczką ;) ale smród jest wszechobecny i naprawdę trudny do zniesienia. Przepraszam za kłopot, moją intencją absolutnie nie jest oddawanie Jasia, ale jest to ostateczność, którą będę musiała brać pod uwagę jeśli nie uda mi się doprowadzić mieszkania do stanu użytkowego. Będę naprawdę wdzięczna za jakąkolwiek radę i pomoc, bo przyznam, że chwilowo jestem tym wszystkim przybita."
i proszę was o jakieś info jak sobie można poradzić...

Au... współczuję...
Ale po pierwsze: zainwestować nie w wodę z octem, ale w polecany parę postów wyżej preparat:
http://www.germapol.pl/index.php?option ... &Itemid=38
albo w vitopar.
Jedno i drugie ładnie usuwa zapach, jak tu piszą użytkownicy :).
Dodatkowo sofę można wyprać używające tego preparatu. Powinno pomóc.
Po drugie - kocur rzeczywiście śmierdzi nieziemsko, ale po kastracji ten zapach zaniknie, więc można pocieszyć domek, że będzie lepiej.
Po trzecie - jest szansa, i to duża, że odruch znaczenia też zaniknie.
Po czwarte, jeżeli kot nadal się będzie upierał przy znaczeniu, trzeba będzie pomyśleć o Feliway czy terapii kroplami Bacha...
Po piąte - dopiero jak to nie pomoże, będzie można się zacząć martwić... :wink:


Acha, jeszcze co do mojej cierpliwości wobec stada zalewającego co się da ( i nie da :evil: ) - dziś spędziłam dwie godziny z maszyną-generatorem pary do czyszczenia. Szmata na specjalną końcówkę w formie szczotki, druga, wymienna końcówka do czyszczenia co węższych szparek i jazda... Chwilowo w domu jest czysto, choć wiem, że jeszcze parę miejsc powinnam sprzątnąć względnie wyrzucić to, co tam leży, bo zalane jest solidnie.
Z tym, ze ja wiem, czemu koty u mnie leją - mam wśród czternastki kotów trzy kocury z ambicjami dominatorów, a tylko jeden z nich jest dość silny, by kontrolować stado. I mam dwie kotki o podobnych zapędach. Jakoś, mimo pojedynczych starć, nie doszło pomiędzy nimi do zawarcia zawieszenia broni. W efekcie te dwa słabsze podkreślają swoją pozycję lejąc gdzie się da, a ten silniejszy wyrównuje z nimi rachunek łapoczynami. :twisted:

Acha, to mi przypomniało jedno, odnośnie opisanego wyżej Jasia - ten mój główny dominant był kiedyś niekastrowanym, wychodzącym kocurem. Stracił pisanki w wieku czterech lat, jak go zabrałam z działki z zapaleniem płuc, ale zanim wyleczyłam, poznaczył mi mieszkanie solidnie :/. W tej chwili nie ma potrzeby znaczenia - inne "olewają" ale nie on. Więc kwestia nawyku kota do znaczenia może się poprawić :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 09, 2009 9:08

wątek chyba rzucił mi się na mózg, bo dziś mi się śniło olane mieszkanie :strach:
Obrazek ObrazekObrazek
Franek & Rysia
Zabezpieczenia okien i balkonów 3miasto- R E A K T Y W A C J A.

rambo_ruda

 
Posty: 8231
Od: Pon maja 15, 2006 16:53
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon mar 09, 2009 15:02

rambo_ruda pisze:wątek chyba rzucił mi się na mózg, bo dziś mi się śniło olane mieszkanie :strach:

Sprawdź w senniku. :mrgreen:
Może to oznacza dużą gotówkę lub coś równie krzepiącego...

joanna z kotami

 
Posty: 1754
Od: Czw paź 20, 2005 22:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw mar 19, 2009 8:09

Gdyby ktoś chciał wejść na wątek naszej Lulu (w podpisie) i pomóc...
Jesteśmy zasikani... Strona 31.
Nie wiemy, co robić...

dorota_d

 
Posty: 1401
Od: Wto wrz 23, 2008 20:40
Lokalizacja: okolice P-nia

Post » Czw mar 19, 2009 22:22

Zajrzałam....
Wybacz, nie wiem, co poradzić... :(
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510 i 119 gości