iwona_35 pisze:Mamy przykłady ,że koty traktowano jak rzeczy , były kopane...umierały z głodu...
[/i]
przykro mi, że wtrącam trzy grosze, ale trudno powstrzymac się od słów najgorszych czytając to- obsługa
poprzednia i scierwo ludzkie zwane weterynarzem, powinno być zgłoszone do okręgowej izby wet..o zakaz wykonywania zawodu(wet zostaje zawieszony do wyjaśnienia sprawy, potem jest kontrolowany)- jak czytam , nie tylko zwierzeta nie były leczone ale znęcano sie nad nimi !
to dobrze,że nastąpiła zmiana weterynarza i że mimo wszystko jest "monitorowany "przez wolontariuszy- ta historia nie jest pierwszą , o której słyszę-dlatego mysle,że działanie prawne ma sens, ten, kto czuje sie bezkarnie bedzie popełniał tę sama zbrodnię gdzie indziej, abstrahując od tego,że sam fakt wybierania zawodu przez zwyrodnialców (tzw. doktorzy śmierci ) świadczy o istnieniu najobrzydliwszej natury człowieka- wszystko dla pieniędzy ( z przykrością stwierdzam,że i takich wetów przyszło mi spotkać,:" po co leczyc kota, uspić, wie pani , ile kotow jest na świecie?"-cytat jednego z nich)
a co powiecie na informację od wolontariuszki wrocławskiego schroniska ( osobiście nie widziałam tego ,podkreslam, schronisko mam ok.60 km ode mnie), że karma, krórą przywożą ludzie do schroniska,jest sprzedawana przez pracowników schroniska- nawet jej proponowano, bo ma stadko kotów, zna panią, która zaopatruje sie w tania karmę sprzedawaną tam; boli mnie fakt,że o tym głośno i oficjalnie sie nie mówi, a dlaczego?- bo wolontariusze boją sie,że pracownicy gorzej będa traktowac zwierzęta...
słyszałam te zo kotku, który leżał pzrez miesiac na kociatnii ze złamaną nózką, bo wet czasu nie miał