pewnie ze szkoda nerwow, ale - zeby facio czul sie mniej bezkarny, udalabym sie raz jeszcze na rozmowe z dzielnicowym, zapytałabym, co by zrobił, gdyby kot sie nie znalazl i facet w poniedzialek nie zadzwonil...
zapewne dzielnicowy odpowie, ze wowczas przedsiewzialby jakies dzialania (i oby nie bylo to tylko czcze gadanie)
wtedy poprosilabym grzecznie pana dzielnicowego, aby w swej uprzejmosci i poczuciu sprawiedliwosci i porzadku spolecznego, przy okazji, bo przeciez jest na tym osiedlu z racji obowiazkow codziennie, udal sie ponownie (ew. przedzwonil) do rzeczonego bydlecia, faciem zwanego i po prostu powiedzial mu jak najkrocej to, co jest faktem: ze ma szczescie ze kot sie odnalazl (! - odnalazl sie, nie zostal pryzniesiony ani okazany-sic!), w przeciwnym razie mialby wielkie klopoty; ot dalby mu ostrzezenie na przyszlosc - bardzo jasny, nie wymagajacy wysilku, ani angazowania nerwow przekaz (a jak trafi na zone, to jeszcze lepiej, kobita pewnie bardziej emocjonalnie to przyjmie i w przyszlosci bardziej by sie bala cos takiego ponownie zrobic, w razie czego powstrzyma tez meza)
i wowczas facio poczulby, ze naprawde mial szczescie ze temu porzuconemu przezen kotu nic sie nie stalo
Kordonio, gratuluje opanowania i wytrwalosci
Horse - tobie najlepszego domu pod sloncem zycze
