Zilustruję pełne poświęcenia wysyłki Bordo - przestrzeń pod podestem – tarasem na zdjęciu wygląda znacznie okazalej niż w rzeczywistości. W rzeczywistości nawet bardzo szczupła osoba tam nie wpełznie, a jeśli wpełznie - nie będzie miała żadnej możliwości ruchu.

A pozostałe sprawy - też klapa. Z przytupem.
Maciuś się nie pojawił. Była tylko czarna Kasia.

Kotka z Dąbrowy też się nie pojawiła - pani jest tak pewna, że urodziła, że nawet nie chciała, bym zostawiła jej na kilka dni łapkę. Kociaków do uśpienia też pewnie szukać nie będzie, bo przecież i tak dużo robi, karmi tę kotkę…
Kotka z Franciszkańskiej też urodziła - karmicielka jw.
Kolejna pani, która trochę sterylizuje, trochę wyadoptowywuje - ale trochę - jest zdziwiona, że nie możemy zapłacić za ulgową sterylkę kotki wyadoptowanej przez nią do niezbyt zasobnego domu. I że nie chcemy dać karmy pani, której kotka urodziła, i trzeba karmić maluszki, a panią nie za bardzo stać. Nie mamy? Jak to, fundacja nie ma? Poprosiłam o telefon do maluszków - nie ma, to znajoma wspólnej znajomej. Poprosiłam o kontakt ze mną - wie pani, to zbyt krępujące. Czyli nawet nie ma jak zweryfikować sytuacji.
Przez przypadek dotknęłam brzuszka młodej kotki z meliny, sterylizowanej w jednej z talonowych lecznic - i włosy stanęły mi dęba. Pomijam wyjątkowo długi szew, ale rana od golenia? Nie opatrzona, a naprawdę ogromna.
Kotka już po wizycie u prawdziwego lekarza, rana opatrzona.
Jedyny pozytyw – udało się zabrać maluszki tracące oczy, bo jedna p.Dr zobaczyła wczorajsze zdjęcia i nie mogła spać. Dziś wyglądały dużo gorzej, choroba od wczoraj wyraźnie się rozwinęła, dodatkowo rzężą płucnie. Ale staramy się być dobrej myśli. W łapaniu bardzo pomogła Kasia i pani, która kiedyś adoptowała jednookiego Szemroka i zobaczyła te maluszki. Na podwórku jest 6 kotów - pani ma je łapać i wozić na sterylki.


Staruszka z ruchomą głową z meliny w lecznicy siedzi wciśnięta w kąt koszyczka, wychodzi zjeść, napić się i do kuwetki tylko w nocy. Myślałam o szukaniu jej jakiegoś innego miejsca, niż ta melina, ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Czy warto jej na starość fundować takie stresy. Ona tam spędziła całe życie, to jej dom, jej świat, A koty nie są tam źle traktowane - i szóstka maluszków, i trzy podrostki to ufne, nakolankowe pieszczochy – zaufanie do ludzi wyniosły z tego domu.
Trochę na pociechę -
Kociątko znalezione tydzień temu na podwórku, z którego pochodzą chore kociaki, karmione butelką przez p.Anię M. – ma już trzy tygodnie

Dwa domowe kociaczki wrzucone w piwniczne okienno czekają w luksusach na dom
Wyszłam z domu przed 9tą rano, wróciłam po 20tej. Zmęczona i wyczerpana psychicznie. Czy to wszystko ma sens? Zrób, daj, zapłać. Kiedy i czym – a to już tylko mój problem…