Potwierdzam:
Blackie jest u mnie od godz. 2 w nocy, nie zwiał z transportu i w dodatku przeżył. Chyba dlatego, że kierowca mając świadomość kruchego ładunku za plecami grzał na całość. Naprawdę! Człowiek przejechał ok. 600 km, a ja nie zdążyłam na spotkanie 7 km od domu, w dodatku jadąc pustymi nocnymi ulicami
Kociak widzi i w pełni zgadzam się z opinią felin, że warto o te oczka dalej walczyć.
W tym celu sugerowałam wizytę u dra Garncarza korzystając z tego, że dzieciak jest na miejscu.
Tylko, że wczoraj nie zadzwoniłam do lecznicy, a dziś mogę to zrobić dopiero po południu, gdy recepcja będzie czynna.
Płacić za wizytę chce Bożena (ciekawe z czego

), ale życie pokaże.
Nie wiem, co zrobić, jeśli się okaże, że ani dr Garncarza ani dr Buczek nie będą mogli go dziś przyjąć. Plan był taki, że jutro miał jechać do Bożeny.
Ale tę kwestię można będzie omówić jeszcze wieczorem.
Felin, zaprzeczam pogłoskom, jakoby Blackie miał problemy z zdążaniem do kuwety podczas zabawy. Jest OK

Fajny dzieciuch, ZERO kompleksów!