Z pierwszej strony wynika, że tymczasa mam jednego. A tak na prawdę to 5 albo 6, rezydentów 1 albo 2. W każdym razie w sumie kotów jest 7
Koty na dobę zostały same, duża się natomiast spełniała w roli niańki.
To miłe wracać do domu po dłuższym czasie nieobecności. Całe stado mnie obcałowało, domagało się noszenia na rękach, a teraz najedzone ekstra kolacją, szaleje po mieszkaniu.
Orlen w weekend został gwiazdą Kafki. Zabrałam go jako maskotkę JoKot na imprezę zwierzęcą do kawiarni. Poznał dużo nowych cioteczek, zebrał mnóstwo pochwał i całusów

Pomimo wielu atrakcji zachowywał się rewelacyjnie, jak luzak.
W międzyczasie wyszliśmy do parku na krótki spacer, gdzie poszalał na trawie, oraz usiłował polować na ptaki. Do domu wrócił zmęczony ale i zadowolony

Szczęka chyba zapałał do mnie odrobiną sympatii, a może nawet się stęsknił. Dał się pogłaskać, i wyjątkowo na mnie nie nasyczał, pomimo, że moje ręce miały zapach innych kotów.
Pierdółki z Serocka mają się nieźle, sapią dalej okropnie. Nadal są "nieżyciowe", poruszają się zwrotnie jak małe czołgi, wszystko zwalają z półek. I okropnie namolne są. Potrafią w środku nocy wskoczyć mi na głowę z rozpędu, oczywiście w celu pieszczot "teraz, natychmiast".
Mała Glizda, cudna, gadatliwa. Grzybek się nie rozwija, od plamka za uchem z wolna zarasta.
Urban buczy na wszystkich, ale ten gulgot z tych coby dać znać jestem, żyję, i wkurzacie mnie wszyscy. Na szczęście reszta olewa z pyszna tego 6-kilowego gulgota.
Ariutka cudowna, jak zawsze pyskata i namolna.
Dogadała się ostatnio z Orlenem, śpią razem przytuleni do mojego boku, i uprawiają wzajemnie mycie.