Ej no koty które sobie wzięłam od Jopop były
zawsze wyjątkowe

Rudy namówił mnie na rzucenie palenia, kochał mnie miłością wielką /z wzajemnością zresztą

/, a że nie mógł z nami zostać to juz inna bajka

Teraz daje szczęście Ewie /i jej Filiżance/. A Gałeczka

Jednooka zabiedzona kotka, kłębek nerwów, który wlazł mi trzeciego dnia do pieca gazowego, któremu mieliśmy szukać domu niewychodzącego i bezzwierzęcego jest teraz członkiem rodziny kochanym pełnoprawnym, mądrym /mój dom wychodzący, a Gałcia sama rozumie, że dla jej dobra należy się trzymać bezpiecznego środka/, która w gromadzie kotów radzi sobie zupełnie dobrze...
Szkoda tylko że jest jakaś granica - pięć kotów to jest full, bo wiem, że każdy następny od Jopop byłby równie wspaniały i kochany
