U nas brakuje czasu, dlatego informacje są skąpo wydzielane. Zdjęcia mam sprzed tygodnia, właśnie siadłam do kompa, żeby choć kilka powiesić (na razie aparat znowu wrócił do właściciela i na aktualne trzeba będzie poczekać).
Dwa maluszki i BSE siedzą w naszej łazience - garaż pracuje i rodzinka przeprowadziła się na stałe. Klatka jest wielka, ale mamuśka prawie nie opuszcza transporterka. W nocy chyba wychodzi, o czym świadczy załamane pudełko i ślady piasku wszędzie. Sika i wali gigantyczne kupska, zjada wszystko, z wyjątkiem suchego.
Dzika bez zmian (na całe szczęście, bo wróci pod blok bez dylematów moralnych). Ośmieliła się na tyle, że wyłazi z transporterka, żeby przywalić intruzowi, który zaczepia i dręczy jej dzieci ( tzn. TŻowi i mnie).
Świetnie jej wychodzi nauka syczenia i fukania, dobrze, że dzieci mało pojętne jeszcze w tym wieku
Dzieci dzięki temu "dręczeniu" mają już całkiem ładne oczka. Rosną jak na drożdżach, dziewczynka próbuje już sama jeść, ale nie ma wielkich szans się dorwać do michy, bo BSE zmiata wszystko. Malutka nawet już próbowała gryźć suche, ale trudno wyczuć, czy w celu gastronomicznym, bo z równą pasją gryzie brzeg kuwety i zaczep transporterka.
I oba maluchy załatwiają się do kuwety. W kuwecie nadal zwykły piasek, bo dzieciaki go liżą i jedzą (na szczęście dwa wory z czystym piaskiem stoją pod domem, z przeznaczeniem na podsypanie ścieżki, więc materiał kuwetkowy jest zmieniany na bieżąco).
A kokcydia... sama nie wiem, ale mam złe przeczucia (kupale Blendera i Asicy znowu nieładne). W dodatku TŻa łupnął krzyż, tak na maxa, i sprzątanie spadło znowu tylko na mnie, a doba nie chce się rozciągnąć.
