Kamakolo współczuję
Ja wczoraj po swoim wpisie o demolowaniu choinki mało na zawał nie padłam przez tego gówniarza

. Jestem sobie w kuchni, mała lata - znaczy się wkur.... duże koty

. Ale generalnie co moment ją widzę jak galopuje w dzikim pędzie po chałupie. W pewnej chwili skojarzyłam sobie, że od dobrych paru minut jakoś zniknęła, a ja jakby usłyszałam jej wrzask. Rozglądam się po dole - nie ma jej, drę się do chłopa czy jest u góry - nie ma. W tym momencie się lekko zdenerwowałam już, bo to nie jest normalne.

Wołam ją i już dokładnie sprawdzam dół i lecę na górę. Nie ma. Tż ruszył się od kompa i też szuka. Nie ma. Wołam i wołam - nie odzywa się. Dostaję palpitacji. Dalej latamy jak te głupki i szukamy. Dziecko wykopałam spod prysznica i sprawdzam łazienkę. Nie ma. Prawie schodzę na zawał, ale szukam dalej. No cholera nie wyszła, ale musiała gdzieś wleźć, tylko gdzie?
Coś mnie tknęło i zaglądam jeszcze raz do dziecka do pokoju, a to mała gówniara jak tylko otworzyłam drzwi to wyleciała stamtąd jak strzała. I w radosnych podskokach poleciała na dół dalej wnerwiać duże koty
Komu się dostało ? Dzieciom

Ludzkiemu, że nie uważa jak drzwi zamyka, bo ja sprawdzałam u niej zaraz na początku, ale ona kotów nie wpuszcza do siebie w ogóle odkąd ma białą wykładzinę. Widocznie mała jej wleciała jak brała pidżamę, a ona jej nie zauważyła i wyszła. KOcie dziecko dostało opiernicz, że się nie odzywa jak "mamusia" woła

. W każdym razie mam wrażenie, że się żadna nie przejęła
