fuentes pisze:skad ja to znam?

Prawda? I bieganie z klatką za kotem, i hasełko "ten to nie mój"?
W ogóle, to witaj w wątku - wielkie podziękowania za cierpliwość do p.Krychy i skutecznie łapanki. I kciuki za ostatnie dwa kocurki

.
Brukowa, znana firma rajstopowa G...lla - celowo chcę im zrobić złą reklamę

. Na terenie firmy jest kilka kotów, chyba ze cztery. Jeden wykastrowany - w ramach akcji na sąsiednich dzialkach. Właściciele firmy chcą się kotów pozbyć - gnębią karmicielki, zakazują karmienia, grożą wyrzucenie z pracy za karmienie, wg słów pracowników zlapali jakiegoś kota i tłukli nim o ziemię, kot sadyste pogryzł, były zastrzyki

. Kotkę w ciąży usilowali skopać

.
Karmiciele chcą zabrac stamąd koty, argumenty, że w "dziurę" po zabranych przyjdą inne i problem się powtórzy - nie skutkują.
No więc - karmicielki umówiły mnie tam wczoraj na wieczór, same bały się pokazać przy kociej akcji na terenie firmy.
Koty czekal na mnie dwa - bura kotka i krówka? krówek? z naciętym uchem. Obok tacki czubato wypelnionej żarełkiem

.
Mimo to nastawiam klatki, rozgrzana w samochodzie puszka "wybuchła" przy otwieraniu, wlosy, twarz, dekolt., kieckę mialam w kocich puszkowych glutkach w galarecie

.
Czekając na mało zaiteresowane żarciem koty telefonicznie opieprzalam karmicielkę czającą się za plotem - za nakarmienie kotów, Ona nie karmiła, tylko poprzedniego dnia dała kolację (miała nie dawać), a w ciagu dnia nie sprawdzała, bo przecież nikt oprócz niej i koleżanki nie daje kotom jeść. Wrrr.
Po godzinie zlapała się jednak bura kotka, potem przyjechała druga karmicielka - telekonferencja nad płotem, już na trzy glosy, trwała.
A potem przyszedl potężny bialy bezogoniasty kocur, też się złapał.
W rezultacie odpracowałam drugą awanturę, kiedy karmicielka nr 1 oznajmiła, że ten biały to nie ich, i trzeba go wypuścić, bo wykastrowany nie da sobie rady. Na szczęście druga ma większe doświadczenie i pozwoliła zabrać kocura - zaniepokojonych od razu informuję, że bez pozwolenia też bym go zabrala
Kocur już wyciętym, wieczorem wróci.
Kotkę z karmicielką nr 2 odwiozlam do domu.
W weekend panie mają lapać same. To czarno-biale w ręce.
I okazało się, że telefoncznie już wcześniej poznałyśmy się z karmicielką nr 2 - to ona karmi koty na Felsztyńskiego, skąd byly jesienne 4 czaruszki. I że P.Lucynka, staruszka też opiekująca się nimi, nie żyję...
A, i jeszcze wieczorkiem poczatowałam trochę i zostawiłam klatkę Patrykowi - na tego "syjama", który znów jest w podblokowym ogródku, podbno juz mocno wynędzniały.. Nie widzialam go, zbyt ciemno i zbyt daleko na moje oczka.
A Jolabuk5 ma kolejnego tymczasa - pingwinkę. Spod swojej kamienicy.
A na moim osiedlu nówki śmietnikowo-piwniczne są dwie, a nie jedna - mocno podobne.
A na dachu starych komórek widziano trzy malutkie kocie główeczki
