w pełni się zgadzam.
mnie oddano z odległej miejscowości,bardzo wiele kotów za jednym zamachem-były gromy od innych że biorę za dużo,że jestem zbieraczką,ze nie dam rady....(a ja po prostu,mając taką możl. chciałam pomóc kiciom i , jak mi się wtedy wydawało, miłym ale bezradnym z tyloma kiciami, dziewczynom...)
akurat ja swietnie dałam i daję radę bo jestem świadomą i poukładaną osobą, w dodatku z dość dużymi możliwościami i lokalowymi i finansowymi, choć przyznaję że tak miękkiego serca już nigdy nie pozwolę sobie mieć i tak wielu kotów już nigdy nie przyjmę bo zajęcie się na najwyzszym poziomie tyloma kiciami, okazało się dla mnie zwyczajnie zbyt męczące.
...teraz koty zdrowe,nie do poznania,śmigaja już powoli do super domków.
Natomiast autentycznie bolało i boli mnie w imieniu tych kiciów to, ze nikt-słownie nikt od 7-go maja odkąd są u mnie koty-ani nie przyjechał,ani nie przysłał nikogo ani nawet jednym słowem,ani razu, nie zapytał jak się koty mają.
....21 istnień kocich o które przez 5 miesięcy nikt nie zapytał...
Mało tego-nawet oddający są przekonani że oddali mi o jednego kota mniej niż w rzeczywistości oddali-gdzieś im sie w pamięci kicio zapodział ... po prostu
i jak tu mam nie mieć wrażenia że chodziło im tylko o to aby kotów się pozbyć i zapomnieć...niestety-dla wielu znalezienie dt to pozbycie się problemu
