» Nie paź 10, 2010 14:05
Re: Widzę. Czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest dużo. Pomóż
Kochani przepraszam ze wczoraj nic nie pisałam. Wróciłam wczoraj około 24.00.Zanim wszystko przygotowałam, było juz koło drugiej w nocy.
Tuptuś jest chory. Podejrzewam spadek odpornosci i być moze jakaś wirusówka sie przyplatała. Tuptuś zawsze był kotem podwyzszonego ryzyka, o czym mówiłam Doktorowi, kiedy podjeliśmy decyzję o jego kastracji.Opowiadałam o jego braciszku który odszedl w wielu kilku miesiecy, o Perełce, i innych kotkach z tego terenu. Czyli Malwinka, Ida, które niestety odeszły z fatalnymi wynikami morfologii i czynnika watrobowego.
Nie wiem jak będzie. Jak odbiore jutro rybę, polecimy do Weta. Zrobimy niezbędne badania i zobaczymy co da sie zrobić.
Kota nie było dwa dni. Odszukałam budki, teren wokół i nic. Dwa dni temu sie pokazał ,ale niezbyt zainteresowany jedzeniem.Wczoraj kupiłam specjalnie watróbki rybne i tunczyka w wodzie. Miałam nadzieję ze cos ruszy. Nie chciał nic.Poprzedna noc była dosć ciepła.Jednak dziś w nocy było okropnie zimno. Wrócilam z działek. Pojechałam po Tuptusia. Siedział cały czas w budce.Rozstawiłam klatkę w pokoju Taty, tuż przy piecu i do drugiej w nocy paliłam, zeby miał ciepło.
Jest odwodniony.Byc moze jest biegunka ale u mnie nic nie zrobil jeszcze do kuwetki. Z nosa nic specjalnie sie nie saczy, ale saczy sie z buzi.Ogladałam dziasła. Sa zupelnie blade.
Takie blade były, kiedy Tuptuś po wypadku trafił do Doktora. Mowiłam o swoich podejrzeniach wtedy. Jednak Doktor sugerował ,ze moze być to odpływ krwi wskutek uderzenia i wypadku. Cóż ja miałam troche inne przeczucia. Tuptus juz wczesniej byl dosc słabym i watłym kotem.
Jednak....zdarzyl się wypadek.Tuptus potrzebował pomocy, operacji i to było najwazniejsze w tym momencie. Czy kastracja wpłynęła na spadek jego odpornosci ,trudno mi powiedzieć. Byc moze, choć nie koniecznie.. Tym bardziej ze byla przeprowadzona przy okazji zdjecia drutów, czyli przy uzyciu jednej narkozy.Ta kastracja miała zagwarantowac Tuptusiowi spokój i nie wchodzenie w starcia z inhnymi kotami, co w jego sytuacji było dość wazne.Przed wypuszczeniem nabrał ciała, futerko miało połysk.Nie było problemu z aklimatyzacja , tym bardziej że tam pozostał tylko jeden łagodny kocurek Misiaczek, który nigdy nie wchodzi w parade innym kotom.
Kot jadł. Przychodził normalnie. Czasem dzien, dwa dni go nie było. Mam jednak dość dobra sytuacje , bo w tym miejscu moge zostawic kotom jedzenie nie zaleznie od pory dnia i wiem ze zadne zwierze im nie wyje.Całe lato było dobrze.
Nie wiem czy sie uda. Prosze o kciuki, bo tylko to mi pozostaje.....