kikkera pisze:piesy wcale nie są takie groźne....
Mam sporą bliznę "zdobytą" w wieku ok.14 lat od psa mojego wujka, mieszkaliśmy w jednym domu, psa znałam doskonale, ale ani za mądry, ani zbyt dobrze wychowany to on nie byl, jeszzcze parę osób napoczął. Uraz mi pozostał. Potem nawet miałam przez 4 lata cudną foksterierkę. Na codzień nad tym panuję, ale np dzikiego kota utrzymam mimo że mi wbija zęby w rękę, a psa, nawet malego - nawet nie spróbuję...Montes, akcja bardzo miła, uczestniczył w niej 75 osób -to ważen i budujące (
choć nie cierpie tego slowa
) Może klatka łapka dla tej małej zagubinej suni? Ta większa, robiona na zamówienie? Jest na Radogoszczu...
Sterylizowana duża sunia urodziłaby wkrótce 11 psiaczków - dobrze, że ta pani zdążyła... Jeszcze pies ma odwiedzić jedną z naszych Dr.Ań.
A maluszki - jedna czuej się świetnie, ma apetyt, szaleje. Druga je trochę mniej, jest spokojniejsza, wczoraj raz zwymiotowała - Justyna ma z nimi podjechać do lekarza, ale znając ją mam nadzieję, że to jej przewrażliwienie.
Kciuki na pewno nie zaszkodzą

Zapomniałam wczoraj napisać, że czarno-biały kocurek od bezdomnych stracił jajeczka - niestety wejść do szpitalika i porobić zdjęcia nie mogłam, siedział tam grzyzący pies...