Witam! Na forum jestem nowa ale czytam go od dawna, od kiedy się dowiedziałam o Kotkowie od Pani Agaty która pomogłą mi z kotką którą znalazłam w czasie dużych mrozów (trochę trwało zanim udało mi się ją złapać

"Moja" kotka przebywała w DT, z informacji na Kotkowie wiem, że znalazła domek stały. Bardzo się cieszyłam z tego powodu bo to śliczna, skrzywdzona przez ludzi istotka. Jestem w posiadaniu 1 kota (przygarniętego znajdy) o którego wytoczyłam boje z moim mężem. Mąż nie lubi kotów, teraz już się akceptują ale miłości nadal nie ma... Chociaż muszę przyznać, że mąż już jest trochę mniej anty nastawiony... Oprócz swojego kota mam jeszcze (u mamy na wsi) dwie bezdomne panienki ( no teraz to już w sumie mają dom). Najpierw jedną znalazłam z kociętami, później syn na stryszku pomieszczenia gospodarczego u mamy znalazł drugą też z kociętami... Kociętom znalazłam domki (mam nadzieję, że dobre) koty wysterylizowane - dzięki pomocy TOZ) teraz mieszkają u mamy. Ja zaopatruję je w karmę i są tak jakby moje, czuję się za nie odpowiedzialna. Przygarnęłam też ze schroniska psią bidkę, też mieszka u mamy i jest baardzo, baaardzo kochany.
Tyle o sobie.
Byłam wczoraj u neurologa w PSK i przechodząc obok bloku Waszyngtona 24 znowu widziałam koty (tym razem tylko czarnego, młodego - wcześniej było ich więcej. One tam chyba po prostu mieszkają w piwnicy czy gdzie, bały się mnie...
Ale najgorsze było to, że był tam także maluszek, który strasznie płakał. Taki śliczny mały tygrysio. Kcikciałam, mówiłam do niego, łąziłam po krzakach ale maluch uciekał, widać było, że się strasznie boi. Jak tylko odchodziłam wyłąził z ukrycia i znowu zaczynał płakać. Taki dzikunek.
Zaszłam tam znowu, wracając od lekarza. Mały dalej tam był. Niestety, nie pozwolił się do siebie zbliżyć, uciekł w krzaki, nie udało mi się go złapać.
To nie jest moja okolica. Rzadko tam bywam. Tylko jak idę do lekarza. Może ktoś doświadczony mógłby zerknąć na tą bidkę? Może dałoby się jej jakoś pomóc?